Jak patrzeć z wystarczająco daleka (i koniecznie przez życzliwe media), okazuje się, że u takich Demokratów w Ameryce kandydat lepszy, goni wice-kandydata jeszcze lepszego.
Czy to naprawdę możliwe, żeby przez wszystkie te lata jeden dziadziuś przesłaniał nam owych zbawców - wszystkich naraz i każdego z osobna?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz