Największy kłopot ze zmartwychwstaniem - że ma dotyczyć również ciała.
Nie każdy dysponuje zaś powłoką, w której pragnąłby spędzić wieczność (albo choćby i dzień).
Zwłaszcza że do grobu najczęściej trafia egzemplarz mocno nadgryziony przez czas.
Największy kłopot ze zmartwychwstaniem - że ma dotyczyć również ciała.
Nie każdy dysponuje zaś powłoką, w której pragnąłby spędzić wieczność (albo choćby i dzień).
Zwłaszcza że do grobu najczęściej trafia egzemplarz mocno nadgryziony przez czas.
A gdyby to Leśne Ruchadło zgłosiło się do naszego dra Andrzeja po pigułkę?
Nie odmówiłby przecież - ani dzień przed, ani dzień po. Ani tym bardziej w trakcie!
Wygląda na to, że małpka sapiens zawsze musi w coś wierzyć.
Więc zaraz po tym, jak zwątpi w Pana z brodą, który zesłał samego siebie (pod postacią własnego syna!) na krzyż...
...natychmiast zaczyna kombinować, czy aby na pewno jakiś złowieszczy miliarder nie rozprowadza po świecie armii nano-botów pod postacią rzekomej szczepionki na nieistniejącą pandemię.
Tradycja gatunku każe, by porządna wiara była po trosze śmieszna, po trosze zaś straszna.
Może trzeba raz jeszcze przemyśleć sojusze i jednak reanimować Układ Warszawski...
...skoro most w Baltimorze padł, a krymski wciąż stoi na swoim miejscu.
Bezbożny to reżim, co próbuje wyprzedzić i wyręczyć wiekuistą sprawiedliwość.
W czasach politycznej poprawności rządowe samce alfa mogą podrywać już tylko... myśliwce.
Dla przytłaczającej większości z nas największym osiągnięciem minionej studniówki jest to, że w ogóle udało się sto razy wstać z łóżka.
Dziś koniec być może ostatniej już zimy w Europie.
Skoro resztkę klimatycznych ambicji przehandlowaliśmy za namiastkę społecznego spokoju.
Mając do wyboru hańbę i wojnę, zgodnie z tradycją wybieramy hańbę.
A wojnę dostaniemy i tak.
W gąszczu niepotrzebnych pytań kwitnie wybujały fałsz.
Zamiast tego: zabrać immunitet, wsadzić do aresztu, przygotować rzetelny akt oskarżenia.
Ale przede wszystkim wyłączyć kamery!
Dać się wybrać innym to wyjście najłatwiejsze, na przyszłość zwalniające kandydata z wszelkiej odpowiedzialności.
Prawdziwy mąż stanu wybiera się na stanowisko sam. By nikt nie musiał wykonywać brudnej roboty za niego.
Słusznie Dziadziuś nie poprzysiągł niczego przed komunistycznymi komisarzami.
Przecież jest już w takim stanie, że łatwiej mu relacjonować liczne halucynacje niż cokolwiek przypominającego prawdę.
I znów zmiana na gorsze.
Przecież dotychczasowi ambasadorzy specjalnie po to nie mówili po cudzoziemsku (i ledwo po polsku), żeby ich obce siły nie zdołały przekabacić.
A teraz znów na placówki wyślą nam poliglotów takich-owakich, co to w głowie mają języków poplątanie zupełnie jak na wieży Babel.
Prezydent jest tak bardzo przeciw zabijaniu, że z Ameryki przywiózł tylko dziewięćdziesiąt sześć śmiercionośnych śmigłowców.
Sumienie nie pozwoliło mu wziąć całej setki.
Zamiast gromadzenia wody, puszek oraz paliw, szykując się na nadejście wojny przezornie:
a) spal dom
b) utop dzieci
c) nabij pistolet, by w stosownym momencie palnąć sobie w łeb.
Elastyczne rajtuzy wymyślono po to, żeby pewni ludzie mogli obnosić gołe pupy jako ubrane.
Niestety, wynalazek - jak wiele innych przed nim - okazał się mieć więcej stron ciemnych niźli jasnych.
Wreszcie przekonujący film o spełnianiu drobnomieszczańskich marzeń:
domek z ogródkiem w zamian za oddaną służbę ponadnarodowej korporacji.
Korporacji tyleż precyzyjnie zorganizowanej, co realizującej kompletnie bezsensowne cele.
Nawet najtańsze zakupy przestają być takie tanie, gdy doliczyć koszt pigułek na ukojenie nerwów.
Skołatanych wiecznym poszukiwaniem najtańszego sklepu.
Ludność odkrywa właśnie, że prawo to fatamorgana - można nie uznawać go wcale, albo uznawać na własnych warunkach. Co zresztą na jedno wychodzi.
Pięści natomiast kwestionować nadal nie sposób.
Pan Andrzej ma tak doskonale skalibrowane poczucie prawa i sprawiedliwości, że hostii z ukraińskiego zboża by nie łapał.
Elektorat narodowy ma przed sobą lepsze perspektywy niż katolicki.
Niemiecka generalicja jak nudysta na bałtyckiej plaży - nie ma nic do ukrycia.
Z nadzieją, że jak se Ruskie popatrzą, nieco zrzednie im mina?
Wszystko już kiedyś było.
Tylko że wcześniej gniotło tamtych ludzi, a dopiero teraz - nas.
A ten kierowca łobuz dawniej to by nikogo nie przejechał.
Pan Daniel nigdy w życiu nie sprzedałby takiemu paliwa!
Skoro ten rok - za sprawą dnia wczorajszego - jest nieco dłuższy niż zwykle, najpewniej uda się nam wreszcie wyrobić z realizacją wszelkich postanowień.