A gdyby tak wszystkich tych brzuchaczy-krzykaczy, swojskich a poczciwych, skoszarować w jednym miejscu?
Powiedzmy - na Węgrzech: bez dostępu do morza, ale za to z gulaszem i ciężkim winem, gdzie bez większej szkody dla reszty kontynentu mogliby się puszyć, aż do nieuchronnego wymarcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz