Bożyszcze Brazylii przeżyje wszystko.
Prócz detronizacji przez argentyńskiego Malca.
Bożyszcze Brazylii przeżyje wszystko.
Prócz detronizacji przez argentyńskiego Malca.
Nie dajmy się zmylić: najbardziej reakcyjną konserwę stanowią dziś ekolodzy, walczący przecież o to, żeby wszystko - do ostatniego kwiatka i motylka - zostało po staremu.
Progresiści natomiast to ci, którzy optują za rzeczywistości zastanej wycięciem i puszczeniem z dymem. W imię tego, co może wyrosnąć w jej miejsce.
Tak jak Rosja, by wyrwać się z okrążenia, musiała zaatakować pierwsza...
...tak nasz Prezes odszczekuje się wiadomym prześladowcom, pragnąc uniknąć - niechybnej w razie porażki - zmiany płci.
Nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby przecież zostać kobietą. Zwłaszcza tak brzydką.
Śnieg topnieje. Piach jest wieczny.
Czy wzięcie udziału w rozbiorach Rosji będzie godne i szlachetne?
Czy polonizacja z ludzką twarzą jest możliwa?
Wreszcie: czy granica Polsko-Chińska nie stanie się wnet frontem nowych geopolitycznych napięć?
Oto strategiczne dylematy czekające w kolejce, kiedy już Wódz Naczelny upora się z wymianą pana Zbyszka na pana Przemka...
Okres świąteczny to tradycyjnie czas refleksji nad regularnością spraw ludzkich...
...a już zwłaszcza nad przemianą obfitości niecodziennych pokarmów, w masę kałową ponadstandardowej objętości.
Po tygodniu od finałowych rozstrzygnięć można pokusić się już o podsumowanie natury ogólnej:
Owszem, skończona harmonia w niedoskonałym świecie ludzkich spraw występuje, lecz jest nader rzadka - zwłaszcza że wykuwa się w trudzie i znoju.
Przede wszystkim głosować powinni tylko świeżo i gruntownie wyspowiadani.
Nie stać nas chyba, żeby władzę wybierali grzesznicy.
Bluźniercza zagranica daje w swojej telewizji Lotos Biały, ale my mamy lepszy: Lotos Biało-Czerwony.
Serial na tyle wciągający, że niektórym jego głównym postaciom życzyć należy wielu, wielu sezonów. Najlepiej zaś od razu dożywocia.
Według dość wiarygodnych doniesień - substancje jakby znajome: kaczysz i jarihuanę.
Polaków łączy dziś już tylko jedno - wszyscy jesteśmy sowieckimi szpiegami.
Wystarczy cokolwiek mówić bądź robić, a wnet znajdzie się rodak o kontrwywiadowczych inklinacjach, by dokonać mniej lub bardziej publicznej demaskacji.
I tylko mateczki Rosji nikt nie pytał, czy podoła takiej ilości szpionów...
Pan od elektrycznych samochodów najwyraźniej zapomniał, że nie trzeba kupować całego browaru, żeby napić się piwa.
Lecz z tym, czego nawarzył niestety nie zostanie teraz sam.
To już zupełnie jak dowcip o milicjantach zmieniających żarówkę...
Tym razem w wersji z kilkoma magistrami od paragrafów (a nawet i jednym doktorem!), którzy w miejsce działającego rozpaczliwie próbują wmontować coś, co działać nie ma prawa.
Skoro otrzymanym w prezencie byle granatnikiem prawie odstrzeliliśmy sobie głowę policji, to strach pomyśleć w czyje schorowane kolano rąbniemy niemieckimi rakietami o znacznie większej mocy!
Chyba też dlatego warto było się przed ich przyjęciem bronić...
Tegoroczną rzeczywistość sponsoruje specjalnie dla Państwa producent leków na nerwicę i nadciśnienie.
Podobnie zresztą jak tę z lat ubiegłych.
A zapewne także i tych nadchodzących...
Ledwie się rozniosło, w co pakuje lewą kasę nasz Donald, a natychmiast cała Europa zapragnęła dostać pod choinkę własne reklamówki.
Czyli nie tylko jedzenia widelcami możemy rzekomych światowców nauczyć...
Dobra wiadomość jest taka, że wojna zakończy się raz i na zawsze.
Gorsza - dojdzie do tego dopiero, kiedy na Planecie zabraknie ludzi.
Katarczycy wściekli, oglądalność mundialu spada, cały świat przełącza telewizory na zmagania prawdziwych tytanów:
czy w tym tygodniu pan Jarek zrzuci z sań niepokonanego dotąd pana Zbyszka?
Chorwaci, wygrywając miast honorowo przegrać, zdradzili całą słowiańszczyznę.
A przecież uczono nas, że zwycięstwo może być co najwyżej moralne!
Szpieg - strategicznie ulokowany w urzędzie stanu cywilnego - doniósł Rosjanom wszystko o wszystkich: kto się urodził, kto ożenił, a kto zmarł.
Warszawa stoi przed wrogiem naga.
W Polsce - gdzie nigdy nie wiadomo, która opcja zwycięży - nawet opad atmosferyczny musi być koniunkturalny: ni to deszcz, ni śnieg.
Jeśli zwłoki nie potwierdzają hipotezy, tym gorzej dla zwłok...
Zawsze przecież można wykopać jakieś inne.
Może i pan Mateusz po wielu brzydkich meczach z Brukselą wreszcie w kolejnym zdecyduje się na odważniejszą postawę i legnie z honorem?
A Polska dzięki temu nie zbankrutuje...
Nadciąga czas żniw dla kwiatu rodzimego aktorstwa.
Przecież ktoś tam teraz w Hollywoodzie będzie musiał zagrać wszystkich tych ruskich łotrów o koślawym akcencie, gdy tymczasem złoty amerykański bohater o kwadratowej szczęce zabili-go-i-uciekł-ratować-świat.
Czas ziemski człowieka dzieli się na krótkie przebłyski niemyślenia o śmierci oraz całą resztę, czyli w jej cieniu życie właściwe.
Niestety, zwycięska porażka naszej reprezentacji jest zarazem klęską dobra, piękna i prawdy.
Chciałoby się wreszcie odwrócić wzrok - a tu dalej patrzeć trzeba.
Zbliżone propozycje nieśmiało się już pojawiają, czas więc chyba najwyższy ustanowić najoczywistszą z komisji: tę weryfikującą polskość badanego Polaka.
Co wreszcie pozwoli w uporządkowany sposób przyznawać oraz odbierać - z przewagą tego drugiego - bierne i czynne prawa wyborcze.
Nie natrząsajmy się z dziadzia i jego głoszonych z pełnym przekonaniem prawd...
...żeby za kolejne pół wieku późny wnuk tak samo nie rozliczył nas z gaworzenia o niezbywalnych a powszechnych wartościach i ideałach...
...których horyzont "wieczności" to w istocie kwestia pokolenia czy dwóch.
Niezależnie od tego, co wydarzy się w środowy wieczór, 9 to niestety sto razy mniej niż 10.
Może skoro nie potrafimy grać w piłkę, to przynajmniej udałoby się mecz korzystnie - za kilka supertankowców pełnych ropy - sprzedać?
Nasz trener służy numerem do sprawdzonego pośrednika.
Chłopaki ze strachu, że znów ktoś ich wkręca, z przyjęcia antyrakiet z wdziękiem się wykręcili.
Nasi piłkarze zrobili więcej niż wszystko, by na ich tle nawet rząd Dobrej Zmiany wyglądał nie dość że kompetentnie, to jeszcze jak jedna drużyna.
Ledwo Szkopy zapowiedziały posłanie swoich wyrzutni na wschód, a Śląsk natychmiast padł.
W ręce opozycyjnej piątej kolumny.
Czerwiec nie dlatego jest doskonały, że raz na cztery lata zawiera w sobie mundial...
...tylko mundial bywa znośmy jedynie dlatego, że dotąd zawsze wypadał latem.
Tzw. szczyt klimatyczny w Egipcie kończy tylko jedno złośliwe, choć nieco podprogowe przesłanie:
Po każdej cywilizacji zawsze zostaje więcej piachu niż kamieni.
Nie mają tam w niebie wystarczającej ilości śniegu, żeby przykryć niewygodną prawdę o naszej rzeczywistości.
A sypanie tak po trochu jest zwyczajnie bez sensu.
Niestety, naszym myśliwcom, choć podleciały blisko, celu zestrzelić się nie udało: samolot z kopaczami o włos się prześliznął.
Teraz wstydu na pustyni już nijak nie unikniemy.
Najgorsze jeśli teraz w ramach ogólnonarodowej zgody trzeba będzie lubić i szanować pana Zbyszka.
Co wydaje się po prostu matematycznie niemożliwe.
Po pierwsze: zawsze lepiej dostać rakietą sojuszniczą - przynajmniej Ruskie nie będą miały satysfakcji z trafienia.
Po drugie: nie ma pewności, czy polegli nie głosowali czasem na opozycję - w takim wypadku można by ich liczyć za Niemców, więc i strata właściwie zamienia się w zysk.
Mądralińscy każą nam nie marnować prądu, ani jedzenia.
Dziwnym trafem brakuje tylko kampanii społecznych wokół marnowania cudzego i własnego czasu.
Zastanawia, jak silny środek przeczyszczający o nieprzyjemnym kwaśnym smaku zrobił tak oszałamiającą karierę w przestrzeni społecznej?
Być może zwyczajnie zaważyła prosta a mocna nazwa handlowa: kawa.
Jedni mają bolesne miesiączki, drudzy jeszcze boleśniejsze miesięcznice.
Naprawdę nie ma się czego wstydzić. To tylko biologia.
Gdybyśmy byli Niemcami, moglibyśmy podjechać samochodem.
A tak - mimo smogu z dymiących rac - trzeba iść na piechotę.
Po to władza osadziła w spółkach najbardziej kompetentnych dyrektorów, żeby ci potrafili samodzielnie dojść do jedynie słusznych wniosków.
Mianowicie, że nawet jeśli z pensji ledwo starcza do pierwszego, to warto dorzucić grosik na kampanię wyborczą najbardziej kompetentnych polityków.
Bo tylko tacy będą potrafili w następnym rozdaniu wskazać najbardziej odpowiednich dyrektorów...
Katastrofa klimatyczna musi być już tak zmęczona kolejnymi jałowymi konwektyklami w swojej sprawie, że chyba zaraz sama się odwoła.
Niestety, pan Prezes, jako nieobcujący z kobietami, myli się.
Młode Polki piją głównie po to, by móc zadawać się z młodymi Polakami, których trudno nie uznać za obmierzłych.
Gdyby wytrzeźwiały, dzieci nie byłoby w ogóle.
A wystarczyłoby przecież tym Niemcom z Brukseli wygarnąć pierwszym aksjomatem fizyki Wszechświata: kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera.
Wystarczyłoby. Tylko że Niemce - jak sama nazwa wskazuje - gadać po naszemu nie umieją, a jeszcze udawać będą, że angielski naszych emisariuszy byle jaki.
Przedłużanie kadencji to tylko działanie doraźne i objawowe.
Mądrzej byłoby wpłynąć na przyczynę całego zbędnego zamieszania, raz i na zawsze znosząc wszelkie wybory.
Nie dość że kłopotliwe w organizacji, to dodatkowo budzące niezdrowe społeczne pobudzenie.
Lepiej poprosić i nie dostać, czy nie poprosić i się nigdy nie dowiedzieć?
Od mielenia tego dylematu zaraz przepali się ostatnia szara komórka rządowego ośrodka decyzyjnego.
Zamiast rozmieniać się na drobne w pogadankach dla ludności prowincji bliższych i dalszych, lepiej by pan Prezes powiedział, jak grać?
Mundial już za trzy tygodnie, a bez właściwej taktyki i motywacji czeka nas Meksyk.
Wszyscy święci to tylko ci truposze, którzy za życia lepiej maskowali swoje grzechy.
Czyli w czasach Pegasusa gatunek skazany na wymarcie.
Koreańscy szataniści tak bardzo zapamiętali się w celebrowaniu śmierci, że z przestrachu sami zmarli.
A wystarczyło posłuchać dowolnego polskiego klechy i z różańcem zostać w domu.
Oto na naszych oczach rozpoczyna się wielkie odliczanie w atomowym wyścigu z czasem: kto unicestwi większy kawałek Europy - dyktator z Kremla, czy zwykły Sasin, po swojemu stawiający jądrową elektrownię?
Każde lustro to w istocie okno, a złowrogi sobowtór po drugiej stronie szyby czai się tylko, by zająć nasze miejsce.
Ludzie są do cna zepsuci i grzeszni, gdyż z pewnością realizują nasze najskrytsze i najmroczniejsze pragnienia.
Skoro nie my, to za sznurki rzeczywistości z pewnością pociągają oni.
Właśnie okazało się, że mamy czterdziestu siedmiu piłkarzy.
Tylko czy mamy jedenastu?
Aktor w Krakowie, poseł w Warszawie - czy naprawdę można winić Polaka, że w tych zimnych czasach usiłuje nieco się rozgrzać od środka?
Kosztem jedynie utraty pionu... moralnego.
Wiadomo, że po odbiór łapówek najlepiej wysłać pierworodnego.
Dlatego bezdzietni pozostają poza wszelkim podejrzeniem.
Przecież kot sześciuset tysięcy euro nie uniesie.
...polega na tym, że to pan Mateusz - po konsultacjach z panem Zbyszkiem i według precyzyjnej instrukcji samego Prezesa - suwerennie, czyli bez konieczności wykonywania rzutu, ustala liczbę oczek na kostce.
Następnie bez szemrania jest nam wypłacana wygrana denominowana w euro.
Gdyby zaś Polska miała być wykluczona z rozgrywek europejczyka, zawsze pozostaje jej chińczyk.
Najwyraźniej nie wszystkie Ruskie są złe, skoro z własnej kieszeni potrafiły opłacić zainstalowanie u nas Zmiany-Która-Jest-Dobrem.
Tydzień zdrowia psychicznego to święto, które ma raczej niewielkie szanse zakorzenić się w kraju, gdzie dekada w dekadę celebruje się nieustający rok obłędu.
Natomiast taki Puchatek, to na pierwszego Chińczyka wybiera się sam.
Potem w szczerym polu stawia puste miasta, pełne zamyka na kwarantannie, a jeździć pomiędzy jednymi a drugimi zabrania.
Czyli zasadniczo robi, co chce.
Bo i Niemiec mu się zza miedzy głupio nie wtrąca!
Jeszcze najwięcej sensu pośród całego tego zamieszania ma głośne piosenek słuchanie.
Belfrzy nie zasłużyli ani na podwyżki, ani nawet na szacunek, bo po prostu od lat źle wykonują swoją pracę.
Nie dość, że naszych muminków u władzy najwyraźniej nie zdołali niczego nauczyć, to jeszcze jakimś cudem zaliczyli im nie tylko podstawówkę, ale najczęściej i maturę!
Jest, dojechał, czeka w pełnej gotowości. Jodek w każdej gminie!
Tylko czy aby pomoże na to, co wypalimy tej zimy w piecach?
W świetle zdarzeń ostatnich dwóch lat przyszłość zdają się mieć przed sobą prędzej plantatorzy niż planiści.
Choć obie profesje oparte są na coraz bardziej bezpodstawnej wierze w istnienie jakiejkolwiek przyszłości, to coś jednak rosnąć będzie nawet, nawet kiedy nas już zabraknie.
W hiszpańskim występie kabaretowym naszego Mateusza prócz tego, co mówił, martwić musi tylko jedno.
Że jednak wrócił.
Radziecki czekista to nie tenisistka w białej spódniczce, żeby po przegranym meczu płakać ze szczęścia i rozdawać pieniądze potrzebującym.
Inkasując cios, myśli tylko o tym, jak w rewanżu odgryźć przeciwnikowi ucho.
Gra w Persji jest prosta - albo zwyciężą te, które tną tylko włosy, albo ci, co ścinają od razu całe głowy.
Ciskają się ci samorządowcy i popiskują, a gdyby tylko z godnością przyjęli rolę ofiarnego kozła, może by ich świat w przyszłym roku docenił, rzucając na pocieszenie pokojowego nobla.
Nie dajmy się zwieść - Ruskie wciągają Ukraińców w tę samą klasyczną pułapkę co zawsze.
Odwrotu spod Moskwy nie przetrwa ni Bonaparte, ni Hitler.
Przy każdym nowym władcy Anglicy podmieniają też wizerunek na banknotach i bilonie.
Dla Polaka pieniądz co prawda jest święty, ale już powyborcza roszada w krypcie królów na Wawelu chyba w grę wchodzi.
Ekshumacje to w końcu niemalże sport narodowy.
Rok w rok naukowcy pocą się i natężają, by objawić światu noble coraz bardziej wyrafinowane i nieprzystępne.
A zagadka niesłabnącej popularności antypatycznego gnoma z Żoliborza wciąż niewyjaśniona.
Ukraińcom tak spieszno na Wschód, do donbaskiego zagłębia, bo nasz pan Andrzej poprosił ich grzecznie o węgiel.
W końcu nie po to trzymamy wszystkie te ukraińskie zakładniczki, żeby zimą marznąć!
Nagłe odkurzenie tematu atomówek najpewniej bierze się z tego, że na globalne przeludnienie nawet wirus szczególnie nie pomógł.
By powstrzymać ludzką masę, trzeba więc poszukać czegoś mocniejszego.
Tylko ludzie mali o ciasnym rozumie nie pojmują, że Rosja to kraj mały i ciasny.
I dlatego potrzebuje się bezustannie rozszerzać.
Dla odmiany za huraganami w Ameryce kryją się... znowuż Ruskie!
No bo po co im była cała ta Kuba?
Referenda w Noworosji dają wyobrażenie co do kształtu reformy procedur wyborczych postulowanych przez Prezesa Polski.
W skrócie: wyposażona w karabiny komisja samodzielnie odszukuje odpowiednich głosujących i na miejscu weryfikuje wyniki.
Tj. potwierdza poparcie dla partii władzy na poziomie zbliżonym do 89,7%.
Bez węgla nie ma prądu.
Bez prądu nie ma internetu.
Bez internetu nie ma obcych kulturowo treści w serwisach wideo, a młodzież pozostaje nieskażona ideologią europeizmu wraz z jej zdegenerowanymi składnikami.
Czyli - żeby Polska była Polską - węgiel przed wyborami już raczej nie dopłynie...
Czy to rozgorączkowany Włoch, czy Szwed oziębły, dziś każdy Europejczyk chce mieć Prezesa na wzór i podobieństwo naszego. Choćby nawet był kobietą.
A w pakiecie z Prezesem - wiadomo - parada atrakcji: plastusie niezłomne, rozpaplani stratedzy, kapłani spisku oraz każdy niedouczony rodak z kompleksem.
Tylko jak będzie Zbyszek po tamtejszemu?
Ajatollahowie stawiają dziewczęta przed prostą alternatywą: przyzwoitość albo lanie.
Ale jest i trzecie wyjście. A właściwie wyjazd.
Zaś w szerokim świecie łatwo teraz spotkać rumianych rosyjskich chłopców, którzy też właśnie głosują przeciwko swej władzy nogami...
Sąsiedzie, co to chcesz neo-bolszewika gonić aż po mury Kremla, czy w niecierpliwym oczekiwaniu na mobilizację otrzepałeś już swoją książeczkę wojskową z kurzu?
Biedny dziadzio w dzieciństwie odwiedził Wiedeń, gdzie poczuł obcość kulturową niczym polny ziemniak wśród pięknie wysmażonych frytek.
I tak się zawstydził, że do dziś pozostaje surowy.
Nie pocieszajmy się zbytnio - nawet skok o tyczce jest tylko formą chodzenia o lasce.
Żeby tylko młody król przeżył pogrzeb mamusi, wymagający wydolności triatlonisty.
Nawet od widzów przez telewizorem.
Skoro pan Antoni, o fizjognomii wychłostanego szkwałem bosmana, zasłużył na nagrodę, to akurat nadarza się idealna sposobność na awans.
Kimś odpowiedzialnym trzeba obsadzić przecież pozycję nadzorcy ruchu na Kaczym Kanale!
Żeby z tłoku, który niechybnie tam zapanuje, natychmiast wyławiał i rozbrajał wszelkie radzieckie prowokacje.
W imię jedności i narodowej zgody pójdźmy na kompromis: to była wysoka drewniana bomba w kształcie brzozy.
Uwierzmy naszym Muminkom, że nie zorganizują podwójnych wyborów na czas, bo po prostu nie potrafią.
Żeby tylko dali radę z pojedynczymi...
Po każdym jedenastym przychodzi września dzień dwunasty.
Kiedy to Goliat zaczyna się zbierać do odpłacenia Dawidowi z nawiązką.
W kraju nad Wisłą miarą życiowej porażki staje się to, że ruskie służby nie próbują człowieka werbować.
Premierka w Brytanii nowa, ale już razi niekompetencją: wydzwania gdzieś bez sensu po świecie, jakby nie rozumiała, że najpierw wykręca się numer na Nowogrodzką - po instrukcje.
Bojąc się po prostu przełączyć kanał (awersja do pilotów, co zdradzają o świcie), Prezes Polski wymienia sobie całą telewizję.
Program zawsze przecież może być jeszcze ciekawszy... nawet jeśli już nie bardziej prawdziwy.
Nie wszystkie jeszcze połączono, ale kawałki układanki są już na stole:
Więc czym w piecach palić? Zdrajcami Polski palić!
Pogłoski o tym, że Najważniejszy Kawaler Polski jest gejem może w sekundę rozbroić dowolny stylista.
Gorbaczow. Pierwszy pierwszy sekretarz z wyższym wykształceniem i od razu mu cały Związek od tego upadł.
Szczęśliwie nasz Prezes Polski błędu intelektualizmu się pilnie wystrzega: zatrudniając kogoś z z dyplomem czy tytułem, od razu sprawdza czy przynajmniej idiota.
Nic dziwnego, że Don opozycji chce likwidować Polaków jeszcze w łonach matek.
U noworodków jest już bez szans - żaden nie zaufa jego wilczym oczom i szkopskiemu akcentowi.
Strach pomyśleć, co nasi włodarze ufundują za pieniążki od Niemca: sto tysięcy kolejowych szprych z każdej wioski do Baranowa, czy też może przekop Europy z Żoliborza wprost do Śródziemnego Morza?
A na koniec - mimo najlepszych chęci - i tak trzeba będzie wszystko rozebrać i zasypać.
Oraz wyznaczyć kozła ofiarnego. O nazwisku przypadkowo rymującym się z "plusk".
Młodzi świetnie zapowiadający się pięćdziesięciolatkowie próbują przed publicznością podzielić skórę na niedźwiedziu.
Efektów z tego żadnych, pozostaje cieszyć się stylem: panowie są po imieniu.
Rychłe zniknięcie z rzeczywistości sera i piwa o kolejny krok przybliży nas do spełnienia pamiętnej obietnicy wyborczej.
Nie szkodzi, że składał ją inny kandydat - nasz omnipotentny rząd zrealizuje wszystkie!
Pan premier raczył zawyrokować: Odra, bo się odradza...
Tylko broń Boże nie w sensie odradzania komukolwiek kąpieli!
Najpierw odechciewa się grać z Ruskimi. Potem z Białorusinami. Dalej z różnymi takimi o podejrzanych zapatrywaniach.
I tak do skutku. Aż w grze zostaną tylko ci, którzy w pełni pasują i odpowiadają.
Co dla każdego zawodnika skończyć się musi samotnym odbijaniem piłeczki o ścianę.
Ryby ojczyste w Odrze - zdradzone zapewne o świcie - zgładziła ta sama ręką złowieszcza co zawsze. Najpewniej za pomocą sztucznej mgły termobarycznej.
W tej sytuacji być może zasługują nawet na pochówek w krypcie na Wawelu.
Polskie pola równie dobrze możemy nawozić produkowanymi w rządowych gabinetach ustawami.
Zaprawdę trudno o obornik lepszej jakości.
Nasza premierka nie tańczy. Nasza premier rodzi katolickich księży.
Najchętniej metodą niepokalaną.
Problemy z węglem - jak to już wcześniej bywało - rozwiąże Pan na Pcimiu.
Na swoje stacje rzucając brykiet w workach. Plus rozpałkę gratis.
Kluczowe bowiem, żeby narodowi udał się grill już ostatni.
Raczej szerszy niż wyższy, z przewagą brzucha, którego zadaniem jest skutecznie zasłonić dostęp do genitaliów oraz za wszelką cenę odciągnąć niepożądaną uwagę od twarzoczaszki.
Niestety, chroniąc cnotę i prywatność, kształt ów z ukochanej aktywności Polaka - wstawania z kolan - czyni przy okazji sport ekstremalny.
Zajęło nam to ćwierć wieku, ale wreszcie człowiek odgryzł się wrednej rzece za powódź stulecia.
Patent z wyciąganiem kul niebieskich z suchego akwarium pani sędzina podpatrzyła chyba w samym Komitecie Centralnym Partii.
To tutaj jednoosobowa komisja bezustannie losuje urzędników na wszelkie szczeble machiny biurokratycznej państwa i gospodarki.
Nie ważne przy tym, kto trafi gdzie - i tak przecież żaden z kandydatów na niczym się nie zna.
Dlategośmy nie postawili sobie ani jednej elektrowni atomowej, żeby Ruskie nie mogły skryć się w jej cieniu, gdy zaczną przegrywać z nami tę wojnę, która się jeszcze nawet nie zaczęła.
Podręcznik słusznie zniechęca do produkowania dzieci sposobem przemysłowym.
Niestety, nie piętnując przy okazji metody chałupniczej.
Równie - jeśli nie bardziej (choroby weneryczne!) - szkodliwej.
Nawet durne ryby w Odrze wolą w ojczyźnie ducha wyzionąć, niż płynąć wzdłuż granicy, ryzykując pochwyceniem przez Niemca.
Uczniowie dwójkowi - zazdrośni o sukcesy uczniów trójkowych - namówili jedynkowiczów, żeby ci dokonali pałacowego przewrotu.
Niestety, nawet w przypadku zwycięstwa kontrrewolucji i restauracji poprzedniego reżimu, dla prawdziwych prymusów w przekładańcu tym miejsca nigdy nie będzie.
Jak wiadomo, Bóg jest wszędzie.
Dlatego każe jeździć do siebie autokarami po całym świecie.
Na chwałę własną oraz przemysłu naftowego.
Każdy, kto przeczytał w życiu choćby kilka stron powieści kryminalnej rozumie, że łotr powiązany z tajnymi służbami nie po to kradnie miliony i nawiewa do Albanii, żeby tam spokojnie umrzeć i dać się skremować.
Tylko po to, by jako pogrobowiec pod nową tożsamością cieszyć się majątkiem na którejś z rajskich plaż.
Uprzednio odpaliwszy dolę mocodawcom, o malowniczych ksywkach typu Mario czy Wąsik.
Oto naiwność: dowolny sąsiad Rosji, wznoszący cokolwiek ponad szałasy, by wieczorami bezpiecznie snuć plany dostatniej przyszłości.
Jedna nieprzemyślana wizyta amerykańskiej paniusi na Tajwanie może nas za chwilę przenieść o kilka dekad wstecz.
Do epoki liczydła i suwaka logarytmicznego.
Gdyż całe to nasze chomikowanie cukru, czy węgla zda się na niewiele, jeśli najpierw nie zabezpieczymy zapasu mikroprocesorów.
W Brazylii rozczepiono bliźniaków od maleńkości zrośniętych mózgami.
Czyżby pojawiła się szansa na umysłową niezależność także i dla naszego marszałka o twarzy basseta?
Za przerwaniem triumfalnej trasy objazdowej Prezesa Polski stoi tym razem nie lobby niemieckie, a skandynawskie.
Zazdrosne o nasze państwo dobrobytu i urażone faktem, że nazwa szwedzkiej stolicy nie zasługuje nawet na deklinacyjny wysiłek.
Czterodniowy tydzień pracy to pomysł niebezpieczny.
Trudno bowiem oczekiwać, że zdobyczne dwadzieścia cztery spędzimy konstruktywnie, zamiast tradycyjnie dopuścić się w tym czasie masy głupot i okrucieństw.
Przeliczanie awantury sprzed osiemdziesięciu lat na dzisiejsze sensy... jest bez sensu.
Życie było wtedy tanie, a świat i tak zburzony, więc jedno miasto plus ćwierć miliona w jedną czy drugą stronę naprawdę nie robiło wielkiej różnicy.
Ot, kolejny dzień w fabryce mielonki.
Szczęśliwi posiadacze kredytów biorą wakacje.
Gdyby tak jeszcze można było dostać urlop od całej reszty!
Pan Zbyszek dwoi się w oczach: tu pan Zbyszek na traktorze, tam pan Zbyszek w kombajnie.
Ale kombajn to tylko współczesna wersja sierpa!
Co na to młoty, partyjni towarzysze?
Trudna bywa rzeczywistość pogromców czerwonej hołoty...
W ojczyźnie więcej psów niż ludzi.
Nie dziwota więc, że od całego tego szczekania i ujadania za oknem, Polak wiecznie spięty i rozdrażniony.
Skoro za popsucie elektronicznego papierosa wywozi nastolatkę w bagażniku, co zrobiłby suweren panu Prezesowi za zniszczenie ojczyzny?
Oczywiście, gdyby suweren ów był w stanie dodać dwa do dwóch.
Z kijkiem ganianie po łące.
Nic dziwnego, że córki świniopasów są zachwycone.
Pani od książek nudnych jak klaser ze znaczkami raczyła uznać bliźnich za idiotów.
I w tym akurat należy przyznać jej bezwzględną rację.
Biednemu carewiczowi już wydawało się, że Turecki przyjaciel wystawił go do wiatru.
Tymczasem kilkuminutowe spóźnienie wytłumaczyć łatwo: nikt nie ma aż tak szwajcarskich zegarków jak nowi Ruscy.
Komuniści i złodzieje bez sensu gorączkują się o węgiel, kiedy za oknem czterdzieści stopni.
A rząd, mądry, na chłodno: przecież nie możemy mieć jeszcze pewności, że zima w ogólne w tym roku nastąpi!
Przetrwać zimę pozwoli Polakom chrust w miejsce węgla, oraz grochówka, dzięki której każdy wyprodukuje sobie gaz na własne potrzeby.
Ewentualne nadwyżki chętnie przyjmie przemysł.
Jako napastnik może i całkiem przyzwoity, ale sympatii nie budzi.
W wieku wciąż poborowym, a z pełnym wyrachowaniem zmienia klub na taki, by znaleźć się dalej od linii frontu i konieczności bronienia ojczyzny.
Pokoje, w których przesiadują indywidua takiego autoramentu, zwie się zwykle nie izbą, a pakamerą.
Lub jeszcze gorzej.
Niemcy nauczyli nas czynić znak krzyża i stawiać miasta, a my w zamian kupiliśmy od nich wszystkie piętnastoletnie golfy i dwudziestoletnie audiole.
Szkoda byłoby zaprzepaścić tak piękną przyjaźń przez głupie kwakanie.
Prezes Polski raczył obiecać nam, że nie popuści.
Niestety, ostatecznie zadecyduje o tym biologia.
Wystrzelili w kosmos aparat z długą lunetą i teraz każą zachwycać się zdjęciami.
Nuda. Już bardziej porywający jest dowolny wygaszacz ekranu.
Na drona to mogą zrzucać się Litwini.
My, zbierając do tradycyjnych puszek z serduszkiem, powinniśmy ufundować sąsiadom przynajmniej tuzin atomówek.
Niektórzy nie są w stanie przewidzieć przyszłości.
Nawet gdy się już całkiem wydarzyła.
Oskarżenia komunistów i złodziei są jak zwykle niepoważne: prawie każda Polka nazywa się Julia P., więc zostawmy kucharkę p. Prezesa w spokoju!
Czas chyba, żeby opozycja zaczęła uświadamiać rodaków w kwestii istnienia i zamiarów zbrodniczej ideologii dualizmu-pozornej-bilokacji (du-po-bil), lansowanej podstępnie przez wybryki natury i genetyki, jakimi są jednojajowe bliźniaki.
A zwłaszcza ten jeden, który przeżył, by stawiać sobie pomniki na podobieństwo brata.
Koniec ery romantycznej:
Prezes - Sancho Pansa europejskiej polityki - przestaje walczyć z wiatrakami!
W górach lawiny, w morzach rekiny, na równinach wojna.
Lepiej w ogóle nie wysiadać z samochodu, tylko jeździć w tę i z powrotem.
O ile kogoś jeszcze stać na paliwo...
Gdyby znana rodzima tenisistka była polskim rządem, na konferencji pomeczowej, mimo porażki, ogłosiłaby zwycięstwo i jak gdyby nigdy nic stawiła się w następnej rundzie na kort.
Żeby ponownie z godnością polec.
Niezłomny Andrzej, prawdolubny Mateusz, zatwardziały Zbyszek, a z drugiej strony bawidamek Rafał i złotousty Szymon...
...niestety, całe x-pokolenie to tylko chłopcy na posyłki, którzy nie wierząc w sens gry, kolejne posunięcia jedynie bez większego przekonania markują.
Kształt przyszłości zależy więc w głównej mierze od tego, jak długo ich tatusiom starczy sił witalnych, by dalej bez przeszkód odciskać swe dziadowskie piętno na rzeczywistości.
Czy to aby nie czas najwyższy, by ekolodzy upomnieli się o dobrostan węży z Wyspy Węży?
Awangardą mogliśmy być, zachodem Wschodu...
...zamiast znowu - na zawsze peryferyjnym - wschodem Zachodu.
A teraz za późno: za chwilę nowi sojusznicy pobudują u nas swoje stanice i forty, by na dłużej okopać się na tej rozległej rubieży.
Rosja jest potrzebna Światu, tak jak diabeł każdej szanującej się religii.
Bez nich historyjka traci cały suspens.
Rozwiązawszy wszystkie problemy ojczyzny, Prezes Polski wreszcie może na pełen etat zająć się komedią.
Nieco wbrew warunkom fizycznym - gdyż jako jedyny człowiek w dziejach gatunku z uśmiechem na twarzy jest jeszcze brzydszy niż na co dzień.
Jak jeszcze matuszkę Rosję przyjmiemy, wszelkie nieporozumienia będziemy mogli wyjaśniać sobie na łonie jednej wielkiej europejskiej rodziny.
Cokolwiek tylko patologicznej.
Koniec roku szkolnego.
Kolejny nie będzie chyba potrzebny.
Już dawno wszyscy wiedzą wszystko najlepiej.
Prezes jak baron Münchhausen - za własne włosy wyciągnął się z rządowego bagna, przy okazji wciskając protegowanego na swoje dawne miejsce.
Ludowa publika uwielbia takie historyjki.
Oraz głośne puszczanie gazów - gdyby ktoś w kręgach władzy poszukiwał inspiracji do kolejnych medialnych przedstawień.
Idzie wojna w Inflantach, czyli cofamy się o lat kilkaset.
Pytanie czy jeszcze dalej będzie średniowiecze, czy może raczej paleolit.
Wyznawcy teorii spiskowych - zwłaszcza tych monoteistycznych - wierzą zapewne, że za stworzeniem wrogich baniek internetu stoi sam pan Bóg.
Zazdrosny: skoro tylko ludzkość niebezpiecznie zbliżyła się do nieba, należało natychmiast skutecznie poplątać jej szyki i języki.
Tymczasem my, bezbożni, podejrzewamy w tym miejscu raczej zwyczajną ingerencję ruskich trolli.
To bardzo proste: co zostało na całym świecie rozdane w postaci przeróżnych tarcz, teraz zostanie odebrane w formie inflacji.
Darmowy lancz dalej nie istnieje.
Tym razem Chińczyki przesadziły:
Próbować zabić swoim koronawirusem ostatniego żywotnego białego człowieka? Toż to czysty rasizm i/lub ludobójstwo!
Wybory - wiadomo - rzecz trudna do ogarnięcia.
Nawet sprawny minister uzbrojony w Pocztę Polską swego czasu nie podołał.
A teraz jeszcze ta przyprawiająca o zawrót głowy kolizja terminów...
Może czas wreszcie dać sobie z tym spokój? Zwłaszcza że w drodze demokratycznej ewolucji dochrapaliśmy się przecież władzy najlepszej z możliwych.
Półkolonia karna to przyszłościowe rozwiązanie dla tych opozycjonistów mniejszego kalibru, których - zamiast odsyłać na pełen turnus tortur do Berezy - będzie można reedukować stacjonarnie.
Żaden obóz nie jest z gumy, a wrogów prawowiernej władzy ci u nas dostatek.
Niechby carewiczowi małorosłemu o tym, że tzw. powrót do macierzy może działać w różne strony, przypomnieli Mongołowie.
Zgłaszając się po Moskwę.
Pan Prezes nowinek sobie nie ceni, nic więc dziwnego, że i współczesna wojna nie przypadła mu do gustu.
Woli toczyć tę, którą pamięta z podwórka.
I zaraz nam tu czołgiem - niczym Janek Kos - przywiezie z Berlina reparacje w złocie, srebrze i lekko używanych zdobycznych zegarkach.
Różnica tylko taka, że zamiast Szarika kot.
Oburzenie na prezydenta stolicy winno raczej ustąpić miejsca chrześcijańskiemu współczuciu.
Być może to odziedziczona po dawniejszym stylu życia choroba weneryczna zaciemnia jego osąd i przytępia instynkt samozachowawczy?
Tanio rowerem, taniej na piechotę.
Najtaniej - przestać się wiercić jak ten owsik i po prostu nie chodzić nigdzie.
Oczywiście obecną polską supremację na kortach w Paryżu już piętnaście lat temu przewidział i/lub zaplanował największy strateg w dziejach ojczyzny i świata, ówczesny nasz Pan Prezydent.
Ale tylko dlatego, że jego równie wielki Brat Bliźniak jest zbyt skromny, by sukces przypisywać jedynie sobie.
Tenis kobiecy to dyscyplina sportu sprowadzająca się do lania łez przy każdej okazji, aż do uzyskania pełnego efektu: przejścia na emeryturę wskutek ciężkiej depresji w wieku lat dwudziestu trzech.
Komuniści mieli wszystkie telewizje i sami liczyli głosy. A jednak przegrali.
W przeliczeniu trwało to jednak aż jedenaście kadencji.
Teraz naród znów będzie potrzebować czasu, by na własnej skórze przekonać się, kto wcale nie jest jego przyjacielem.
Na widok naszych nowych elit polityczno-biznesowych trudno nie zatęsknić za przeciętnością poprzednich.
Weźmy takiego wójta Pcimia, pana na rafineriach.
Jeśli zdałby do piątej klasy podstawówki, to chyba jedynie z religii. A i to głównie dzięki chrześcijańskiemu miłosierdziu katechetki.
Nowa ospa się u nas nie przyjmie, bo Polak nie od małpy pochodzi, a od Boga, stworzony na jego podobieństwo ku zbawieniu ludzkości.
Ciekawsza niż monotonne półtoragodzinne klepanie piłki w tę i z powrotem, byłaby transmisja ze zmagań ludności cywilnej, próbującej - fortelem i/lub przemocą - dostać się na stadion.
Sport nie dość że bardziej widowiskowy, to jeszcze egalitarny - każdy miałby wreszcie szansę na kwadrans stać się gwiazdą.
Zbyszku, weź, nie żałuj starszej pani odszkodowania!
Sam jako bohater Dobrej Zmiany wkrótce znajdziesz się pod celą i, kto wie, może już za pół wieku jakiś późny wnuk postanowi ci to poświęcenie dla ojczyzny zrekompensować.
Nie chciałbyś chyba, żeby algorytm pełniący funkcję generalnego prokuratora, uznał cię wtedy za niegodnego?
To nie pana Zbyszka trzeba odwołać, ale całą ostatnią pięciolatkę. Przynajmniej!
Niestety, jak pokazuje przykład Niskorosłego Carewicza w Ukrainie, cofanie zegara historii to robota żmudna a niewdzięczna.
Teraz już wiemy, że propagowany przez środowiska tzw. niepodległościowe szeroki dostęp do broni palnej miałby służyć głównie rozrzedzeniu podwójnych roczników w szkołach oraz kolejek do liceów.
Co nasi bojownicy o praworządność mają począć teraz - złośliwie uniewinnieni przez sąd, którego z całą stanowczością nie uznają?
Walka Dawida z Goliatem najprawdopodobniej była ustawiona przez chińskiego buka.
Po prostu ktoś tam w antyczności potrzebował wyprać większą porcję gotówki.
Stary młody noblista nie miał racji: wieje coraz mocniej, ale satysfakcjonujących odpowiedzi od tego nie przybywa.
I tylko rowerem ciężej pedałować.
Niepotrzebnie się trudzą polskojęzyczne gazety i stacje telewizyjne, sugerując uwikłanie naszego premiera w skomplikowaną grę na rynku nieruchomości.
W Ukrainie w miejsce pszenicy wysiano miny.
Zboża co prawda z tego nie będzie, ale to nic! Europa się jakoś wykarmi, a reszcie świata każemy napchać się wartościami.
Pięniędzy na Krajowy Plan Odbudowy nie bierzemy z trzech dokładnie powodów:
a) Są europejskie, a nie krajowe.
b) Planowanie jest sprzeczne z narodowym duchem improwizacji i słomianego zapału.
c) Termin "odbudowa" sam w sobie jest uwłaczający, gdyż implikuje Polskę w ruinie, czyli odnosi się do czasów słusznie minionych.
Choć to niskorosły carewicz od zawsze cierpi na kompleks balistyczno-falliczny, najpierwszą rakietą w świecie mogą wreszcie pochwalić się Polki.
Pan Zbyszek postanowił wybrać nam takich sędziów, żeby ze strachu przed ich kompetencjami moralno-merytorycznymi Polacy przestali się kłócić i spierać.
Albo rozstrzygali swe sprawy prywatnie, na ubitej ziemi.
Na razie nasza dyplomacja wynegocjowała w Brukseli kamienie milowe.
Choć w odbudowie bardziej przydałby się węgielny.
A i tak skończy się pewnie na młyńskim u szyi.
Pan Prezes nie lubi pana Zbyszka jeszcze bardziej niż my. Tylko z innej przyczyny.
Po prostu żal mu, żeby jego ukochana dyktaturka - nawet jeśli ledwo co sklecona i podwiązana sznurkiem - trafiła się w spadku takiemu okrąglutkiemu zeru.
Ambasadorowi należy oddać, że realizując wskazówki reżysera spektaklu swojego męczeństwa wykazał się osobistą odwagą.
Choć z drugiej strony ryzyko nie było zbyt wielkie: już od czasów romantycznych Polacy o carobójstwie co najwyżej po teatrach bajali.
Działanie, zwłaszcza terrorystyczne, to nie nasza domena.
Wojnę trzecią światową wywołał niby po to, żeby powstrzymać pochód Gejropy...
...tymczasem najlepsze parady równości zawsze urządza u siebie: nie dość, że krokiem tanecznym pomykają przed jego obliczem sami dorodni młodzieńcy, to jeszcze wszyscy jednakowo poprzebierani.
Włóczykije i awanturnicy latami tropili Wielką Stopę po górach i rozpadlinach.
Tymczasem mitycznym stworem okazał się nie kto inny jak nasz poczciwie posapujący Glapcio!
Papieża pytać tylko o Boga, w tej kwestii nieomylny.
Na niskorosłym diablewiczu biedak najwyraźniej się nie wyznaje.
Równouprawnienie oznaczać będzie, że i brzydula zwycięży w konkursie piękności, i olimpijscy sprinterzy linię mety przekroczą zawsze równą tyralierą.
Tylko czy sukces ów wciąż będzie smakował tak samo?
Konstytucja idealnie nadaje się do świętowania.
Zwłaszcza jeśli ma dwieście lat, jest martwa i nie trzeba jej przestrzegać.
Pięknoduchy starej daty twierdzą, że potrzebne są - teraz nawet bardziej niż dawniej - rzetelne dziennikarstwo oraz informacje prawdziwe.
Być może władcom świata, którzy podejmować będą decyzje.
Nam, na dole, bardziej przydałaby się jakaś radosna propaganda.
Rzeczywistości może i nie poznamy, ale przynajmniej nie popadając po drodze w nerwice i depresje bezsilności.
Dzisiejszy dzień wymyślono po to, żeby nawet w dzień wolny człowiek musiał o pracy myśleć, a najlepiej ją czcić.
Zamknąwszy niebo, rząd niechybnie weźmie się za minowanie przejść drogowych, kolejowych oraz plaż.
Gdyby bowiem obywatelom udało się zbiec, Bruksela już nigdy nie dałaby panu Mateuszowi żadnych pieniędzy.
Polak sobie poradzi - nawet kiedy zabraknie już wszystkich radzieckich węglowodorów - po prostu będzie jeździł na pojedynczym gazie.
Przecież kurka z wódką nam nie zakręcą. Mamy własny.
Taka pani kandydat, co to we Francji groźnie upodabnia się do faszystki, u nas lokowałaby się na lewym skraju lewactwa i krypto-lgbt - nie dość, że święte więzy małżeńskie dwukrotnie zrywała, to jeszcze mieszka z tzw. koleżanką.
Czyli niech pan Mateusz lepiej przy następnych spotkaniach uważa, żeby i jego na jakieś zagraniczne bezeceństwa nie przekabacono!
Minister nazwiskiem Gorzała tak się natężył przy budowie największego lotniska w dziejach, że wkrótce zamkną mu wszystkie pozostałe.
No, ale nikt przecież nie ma oczu dookoła głowy.
W ramach eskalującej histerii i moralnego uniesienia wymaga się od nas odejścia od stosowania ostatniej litery alfabetu, stanowiącej ponoć ruskie wcielenie swastyki.
Niestety, podle nowego kanonu nie sposób napisać wsystkiego.
Górników na Śląsku w powietrze wysadził Putin, byśmy, przestraszywszy się własnych ofiar, wrócili do kupowania węgla, który kosztuje niepolskie życie.
Ładunki termobaryczne podłożyła najpewniej ta sama ekipa, co dwanaście lat temu.
Kiedy tylko skandynawskie premierki na własne oczy ujrzały, jak to prym w sojuszu wodzą niezłomny Andrzej na przemian ze stanowczym Mateuszem, natychmiast postanowiły zapisać Szwecję i Finlandię do Nato.
Tylko czy same są w stanie sprostać wysokim standardom narzuconym przez naszych charyzmatycznych przywódców?
Czterdzieści dni postu, dwa dni świąt.
Przy przestrzeganiu takich proporcji system kapitalizmu konsumpcyjnego załamałby się po jednym sezonie.
A dziewięćdziesiąt procent pracowników należało by na zawsze rozpuścić do domów.
Mnożenie chlebów, chodzenie po wodzie, a zwłaszcza przemiana wody w wino to supermoce praktyczne i pożądane.
Zmartwychwstawanie natomiast wydaje się mocno przereklamowane: zasłużył człowiek wreszcie na chwilę spokoju, a tu każą mu wracać na łez padół.
Komuniści próbują nam władzę naszą kochaną obrzydzić tłumaczeniem, że koszyczek w tym roku droższy niż zwykle.
Tymczasem nieważne przecież, czy jedzenia dużo - ważne, że dobrze wyświęcone.
I znowu sukces: stępki, co nigdy nie wyjdzie w morze, nikt nie pośle na dno.
Sama stępka na dłuższą metę jest więc od całego krążownika w użytkowaniu bezpieczniejsza.
I tak oto prezydent Ukrainy został pilotem wycieczek po swojej stolicy.
Jeśli dorzuci szwedzki stół i drinki bez limitu, wiemy już, gdzie polskie rodziny rozłożą tego lata tradycyjne parawany.
Polacy, sprawdzony sojusznik Ukrainy, otworzyli w wojnie z tyranią front zachodni.
Niestety, ofensywa już pierwszego dnia zakończyła się pełnym zwycięstwem w postaci odbicia jednego zrujnowanego bloku w zupełnie przeciętnej warszawskiej lokalizacji.
Czy po takim ciosie przeciwnik zdoła się jeszcze jakoś pozbierać?
W ramach ostatecznej emancypacji Ukraińcy mogliby przepisać swój język na alfabet łaciński.
Choć z drugiej strony może i nie warto, skoro już za chwilę cyrylicę od rosyjskiego uwolnią Chińczycy - zarządzając transkrypcję dialektu moskiewskiego na swoje znaki.
Tradycyjnie przy każdej katastrofie do publicznej wiadomości statystyka ofiar trafia rozbita na dwie osobne liczby: nieistotną i kluczową.
Przy czym na pierwszą składa się zawsze przypadkowa miejscowa ludzka masa, na drugą zaś - sami niepowtarzalni Polacy.
Oto więc jest: na ukraińskiej wojnie poległo 96 naszych rodaków. I to już dwanaście lat temu.
W cieniu poważnych sankcji antyrosyjskich czają się małe i śmieszne sankcje nałożone na małych i śmiesznych ludzi znad Wisły.
Niestety, choć powinny obejmować tylko panów Mateusza i Zbyszka - bo to oni w sprawach elektrowni i sądów zaplątali się we własne sznurówki - kary płacimy wszyscy.
Do tego właśnie sprowadza się idea Polski solidarnej.
Cóż, z perspektywy większości miejsc na świecie jest to akurat zmiana na lepsze: przez kilkadziesiąt ostatnich lat biały człowiek eksportował wszystkie swoje wojny na inne kontynenty, należy docenić więc, że wreszcie załatwi swoje ciemne sprawki nie dość, że u siebie w domu, to jeszcze w ramach swej bladolicej rodziny.
Kłamstwo ma wystarczająco długie nogi.
Wystarczy mówić prosto, głośno i z dużym przekonaniem.
Większość uwierzy, gdyż zwyczajnie ma potrzebę wierzyć.
Amerykański prezydent Mumiusz oraz jego elegancka europejska kompania mogliby wreszcie przyjąć do wiadomości, że to nie naftowo-gazowi potentaci gwałcąc i mordując, rozszabrowują czajniki i pierzyny we wschodniej Ukrainie.
Dlatego siódma runda sankcji akurat na bezpośrednich sprawców może nie podziałać...
Mimo iż przemawia w najbardziej nieprzeniknionym języku świata, Prezesowi odmiany węgierskiej już na pierwszy rzut oka nie wierzy się w ani jedno słowo.
A to za sprawą kształtu ciała i rysów twarzy, których dorobił się przy radzieckim korycie.
Z wojenną pornografią przemocy też trzeba obchodzić się ostrożnie, bo zaraz, by zredukować dysonans wynikły z wściekłej bezsilności, ludzie przed telewizorem przestaną wierzyć własnym oczom.
Tylko dzięki odważnej polityce władz państwa mamy gdzie przyjąć naszych ukraińskich gości.
Nadmiarowe zgony przez dwa lata pandemii to obecnie dwieście tysięcy wolnych łóżek w domach Polaków!
Rzeczywistość to jeden wielki żart.
Żenująco nieśmieszny, zupełnie jak z telewizyjnego kabaretu.
Może gdybyśmy raz a porządnie pogonili Ruskim kota, to i zima by się wreszcie skończyła?
Wystąpienia ukraińskiego prezydenta - wolne od filtra autocenzury oraz fałszywej pokory - wywołują wśród jego zagranicznych tzw. kolegów rosnący popłoch.
Mówiąc wprost: tak przemawiać może tylko żywy trup i przyszły wyrzut sumienia.
Duch i widziadło.
Jankesom prawie pół wieku zajęło przesunięcie linii demarkacyjnej - wyrysowanej wspólnie ze świętej pamięci Józefem Stalinem - z Łaby na Bug.
Nic dziwnego, że przepchnięcie jej na Dniepr trwa kolejne kilkadziesiąt lat.
Sfera wpływów rozszerza się być może powoli, ale na froncie nie poległ jeszcze żaden amerykański żołnierz.
Walki toczone są bowiem z kapitalistyczną konsekwencją przy pomocy gumy do żucia, kokakoli oraz dżinsowych spodni.
A także zestawu haseł - tyleż chwytliwych, co pustych.
Dzięki zmianie czasu wojna trwa już o całą godzinę krócej.
Kalendarz okazał się tu skuteczniejszy niż wszystkie sankcje tzw. świata.
Całe szczęście, że futbolowa federacja wykluczyła z gry wszystkich jedenastu rosyjskich piłkarzy, bo każdy jeden mógłby samodzielnie roznieść w pył całą naszą tzw. reprezentację.
Nawet gdyby jeszcze przed przerwą ujrzał czerwoną kartkę.
Żeby wydaleni radzieccy dyplomaci przypadkiem nie wmieszali się nam w tłum poczciwych obywateli, natychmiast zakazano noszenia maseczek.
Dzięki temu w moment odróżnimy tych, którzy stracili twarz od tych, co zdołali ją zachować.
Zamiast w tę i z powrotem zwozić nam tu swoich dygnitarzy, których jedynym osiągnięciem jest skuteczne korkowanie stolicy, niechby lepiej Amerykańce przysłały przykładowy lotniskowiec na Bałtyk.
Jak to się mówi: jeden obrazek wart jest tysiąca słów.
A może panu Włodzimierzowi z Moskwy ktoś zwyczajnie zawrócił w głowie? Ktoś nowy, młody i sprężysty. Niekoniecznie nawet płci przeciwnej...
Ponoć największe głupstwa czynią zakochani.
Okazuje się, że do wygrania przez Ukrainę wojny z Rosją wystarczy zmiana w polskiej konstytucji.
Zapis dotyczyć będzie przewodniej roli partii, a dzięki zyskanym prerogatywom premier ogłosi wreszcie nie tylko drugi koniec pandemii, ale również - i przede wszystkim! - pokój na świecie.
Stacja benzynowa napadła na piekarnię. Spłonęły obie.
Chleba więc co prawda nie będzie, ale mniejsza z tym - przecież i tak nie miałby jak dojechać.
Nasz pierwszy sekretarz stopniem demencji bije ichniejszego na głowę.
Chyba należy się wręcz cieszyć, że ostatecznie to tamten ma dostęp do czerwonego guzika...
Takim pociągiem wjeżdża się w trzecią kadencję.
Zwłaszcza gdyby się okazało, że bilet niektórych pasażerów nie obejmuje podróży powrotnej.
Skoro dziś idy marcowe, to chyba Sierioża Szojgu powinien wreszcie zadecydować, czy przypadkiem na drugie nie dano mu Brutus.
Czy pojawienie się dużej liczby kobiet i dzieci w starzejącym się patriarchalnym społeczeństwie nie skończy się aby zderzeniem cywilizacji?
Są przecież tacy którzy tylko czekają, by uzbroić nowoprzybyłe w parasolki i błyskawice...
Radzieckich ministrów nie wzruszają trybunały europejskie, bo mają własne kontr-trybunały, zawsze gotowe reinterpretować prawdę i rzeczywistość aż do uzyskania pożądanego kształtu.
Nasi ministrowie od niedawna cieszą się podobnym luksusem.
Wielkie oburzenie, że nasi panowie i władcy próbują coś przy okazji wojny zachachmęcić.
Tymczasem hiena, zwłaszcza cmentarna, nie ma przecież wpływu na własną naturę.
Po prostu na niskorosłego carewicza - za te wszystkie ognie, dymy i brudną energię - powinna nakrzyczeć i złym okiem spojrzeć ta mała Szwedka, co to wie najlepiej.
Łódką do Petersburga, a potem dalej koleją będzie miała nawet bliżej niż do Oenzetu.
A nie wierzcie przypadkiem, że zdobywcy przez swego pana nie są żywieni.
Ich racje obfite, karmą zaś - jedynie najpożywniejsza skondensowana propaganda i kłamstwo.
Wyłączenie Ruskim ich elektronicznych pieniążków winno napełnić trwogą i nasze serca.
Czyżby wartość miało jedynie złoto w kieszeni?
A jeśli nawet i ono nie?! Skoro wszystko jest kwestią umowy, konwencji, a na koniec tak naprawdę - zwykłej wiary...
Już nawet własnych najwyższych oficerów niskorosły carewicz przyjmuje zza bardzo długiego stołu.
Mniej bojąc się chyba wirusa, a bardziej noża w plecy.
Porządny czekista nie wyznaje nastawiania drugiego policzka: za każdy otrzymany cios odda dwa.
Każdy poniżej pasa.
Dlatego ostrożnie cieszmy się z radzieckich niepowodzeń, najpewniej bowiem prowadzą jedynie ku otchłani niewyobrażalnego okrucieństwa.
Perfidną naturę brukselskiej okupacji - przed którą słusznie przestrzega nas pan Zbyszek - w pełnej krasie możemy zaobserwować obecnie na Ukrainie: raz zainfekowanemu narodowi Europę trudno wybić z głowy nawet za pomocą broni rakietowej i pancernej.
Kluczowym celem ofensywy okazało się odzyskanie tzw. sarkofagu czarnobylskiego.
Za sowietów apokalipsa się nie powiodła, ale honor kagiebisty każe próbować do skutku.
Z Ukrainy być może uda się go jeszcze wypchnąć.
Tylko jak od wiecznego putinizmu uratować samych Rosjan?
I nam zdarzało się okupować Ukrainę, ogniem i mieczem przymuszając ją do miłości ku większej macierzy.
Na dłuższą metę nikomu nie może wyjść to na zdrowie.
Światowy dzień depresji w Polsce trwa dokładnie pięć miesięcy: od listopada do końca marca.
A i potem niekoniecznie jest się z czego cieszyć.
A my na początek uznajemy niepodległość Czeczenii oraz Dagestanu...
...i nie będziemy kwita, póki każda z dzielnic Moskwy nie zazna suwerenności.
Nieuchronnie zmierzchający mołojec nie szuka zwady dlatego, że czuje się silny, ale dlatego, że dziś jeszcze jego słabość jest mniej ewidentna niż z każdym kolejnym dniem.
Modą nieprzemijającą i trendem nad trendami pozostaje powszechna potrzeba rozpoznawania trendów i mód.
Po prostu im większy chaos, tym silniejsze pragnienie zdemaskowania kryjących się za nim sił.
W czasach zbiorowego nasłuchu i podsłuchu przyświecać nam musi przykazanie nowe a zdrowe: zawsze i w każdej sytuacji mówić nie to, co się myśli, tylko to, czego tamci lubią słuchać.
Ta wojna kompletnie nie ma sensu.
Skoro Amerykańce ogłosiły już wszystko, co ma się wydarzyć - godzina po godzinie - równie dobrze można przejść do dzielenia łupów i wyznaczania nowych linii demarkacyjnych.
Czyli prawa strona Wisły wraca do nauki rosyjskiego, po lewej, póki co, zostaje angielski.
Bohaterski pan Zbyszek robi wiele, by wyrzucono go z tonącego rządu jako bohatera narodowej sprawy.
Całkiem podobnie kombinował już przed nim inny wicepremier. Ten, co swą polityczną wielką grę skończył w gabinecie bez klamek.
Na niskorosłego carewicza jakikolwiek wpływ mają chyba jedynie koledzy, z którymi ukradł kraj o rozmiarze dwóch kontynentów.
Z pewnością nie byliby zadowoleni, gdyby zagrozić im konfiskatą jachtów na lazurowym wybrzeżu, londyńskich nieruchomości oraz dzieci studiujących w Ameryce.
Trwają ożywione spory o to, kto tak naprawdę zarabia na drogiej elektryczności. Rosja, Europa, państwowe spółki?
Wszyscy zainteresowani liczą przy tym na skuteczne obrzydzenie energii obywatelom (na wzór polityki).
Na tym etapie bowiem jedynie masowe a całkowite zerwanie z użyciem prądu może jeszcze ocalić system od załamania się.
Miłość ci wszystko wybaczy.
Pan Zbyszek nie.
Ponownie zaostrzając kodeks Hammurabiego... tj. kodeks karny.
Najmniej mądry poseł doczytawszy, że słowo komisja zawiera w sobie zaimek ja, wyciągnął jedyny logicznie nasuwający się wniosek.
Być może nawet z pożytkiem dla nas wszystkich.
Jeżeli żądni chwały imperialiści ze Wschodu faszerują dopingiem piętnastoletnią łyżwiarkę, to wyobraźmy sobie tylko, czym karmione są jednostki frontowe.
Skarżą się rolnicy, że nawozy drogie...
Tymczasem parlament - całkiem za darmo - tyle tego produkuje, że i dwie Polski dało by radę użyźnić.
Władza już całkiem otwarcie, całymi samolotami, ściąga do Polski gastarbeiterów, co to będą odbierać dobrze płatne miejsca pracy krajowcom.
Ostatnim krzykiem mody są w tej dziedzinie anglosascy żołnierze.
Carewicz Niskorosły usadził francuskiego gościa przy stole, którego rozmiar miał chyba odwrócić uwagę od skromności poczęstunku.
Symbolicznie dla samej Rosji - co jest przepastna, lecz biedna aż strach.
W najnowszym rankingu to Polska światową stolicą antypolonizmu!
Właśnie tu i tylko tu wszyscy Polacy nienawidzą się wzajemnie, a także każdy na własną rękę - samego siebie.
Brawo dla pana prezydenta za wynegocjowanie u cesarza świata pierwszego medalu dla Polski!
Ciekawe czym za tak piękne paciorki przyjdzie nam teraz zapłacić?
Można szybciej dalej wyżej - ale zawsze za cenę własnego ciała.
Oczywiście jedyną interesującą dyscypliną sportu zimowego jest hokej.
Niestety, część wyników turnieju jest tu z góry znana: co prawda jeszcze nie wiadomo, kto wygrał, ale pierwsi przegrani już są - Ujgurzy i Tybetańczycy.
Zmagania z życiem kończą się dopiero, gdy przychodzi czas walczyć ze śmiercią.
Podsłuchiwanie obcych nie ma najmniejszego sensu, bo nie wiadomo, o kim i o czym gadają.
O wiele ciekawsze, co najbliżsi koledzy tak naprawdę myślą na nasz temat...
Lud cały dzień zbierał, a ledwo udało się uskładać na jedne kopertowe wybory.
I to takie, które się nie odbyły.
W ramach swoiście rozumianej akcji afirmatywnej poseł najmniej mądry został właśnie ogłoszony jednoosobową wyrocznią w kwestii przyszłości ojczyzny.
Czy coś może pójść nie tak?
Dowcipne telefony z informacją o zgonie w rodzinie to tylko kolejny przejaw lokalnej arcy-tradycji ciągłego podszywania się.
Robak, Kmicic, czy najzwyklejszy szarak - jednej rzeczy Polak przenigdy nie zaakceptuje: bycia sobą.
Każdy szanujący się ober-ubek - powiedzmy w typie przykładowego pana Mariusza - powinien w młodości ukończyć kurs najszybszego czytania.
Bo tam, gdzie zwykły śmiertelnik czasami nie nadąża z przeglądaniem własnej skrzynki elektronicznej, rzeczony minister ma ich pod troskliwą opieką setki, a nawet tysiące!
Polacy ewakuowali swojego ambasadora z Pragi.
Nigdy nie wiadomo, którędy pójdzie front...
Pan prezydent harcuje sobie wśród sojuszników, a tu jego żona w opałach, wzięta na zakładnika przez posłanki opozycji!
Czyżby pół wieku gruntowania cnót niewieścich miało pójść na zmarnowanie?
Być może Niemcy wykazują nieco mniejszą niż Jankesi ochotę na wojowanie z Moskwą, bo w ich zbiorowej pamięci nieodmiennie kończy się to zgwałceniem wszystkich kobiet.
A co za tym idzie niepożądanym zestepowieniem mieszczańskiej puli genetycznej.
Medale na olimpiadzie tym razem dostaną ci, którzy najściślej trzymali kwarantannę.
Pozostałych Chińczyk nawet nie wypuści z klatek.
Już jest - piorunująca w swej prostocie - nowa doktryna podatkowa:
Nikt, kto zyska, nie straci.
W ramach wyrównywania społecznych szans Rosja zamierza podwyższyć wskaźniki śmiertelności również w grupie mężczyzn młodych i zdrowych, z niejasnych przyczyn dyskryminowanej przez wirusa.
Nie wydaje się, żeby prawdziwych fanatyków mogli powstrzymać jedynie żarliwie umiarkowani.
Swastyka połamała się dopiero na sierpie i młocie.
Serbowie niepocieszeni, gdyż Australia okazała się po prostu większą Chorwacją.
Spadkobiercy partyzanta-marszałka Tito powinni chyba teraz nawiązać bliższe kontakty z podziemiem aborygeńskim.
Jako rzecze Niskorosły Carewicz: Ukraińcy to po prostu Rosjanie, którzy zbuntowali się przeciw własnej tożsamości; niestety, na łono narodu skutecznie przywraca ich tylko śmierć.
Nikt Polakowi nie będzie radził jak było, jest, czy ma być.
Zwłaszcza jeśli rzeczony Polak to premier-pacynka, przedłużenie wiadomej ręki, kierowanej wolą niezłomną a samoistną.
By wójta Pcimia uczynić wójtem polskiego paliwa musiała wystarczyć inwestycja w krawca i fryzjera.
Na podniesienie kompetencji językowo-kulturowych pieniążków (czasu?) niestety nie starczyło.
Skoro sąd uznał to za legalne, wszyscy pisarze wezmą się zaraz na wyprzódki za przezywanie pana prezydenta. Więc nie będzie komu dalej tworzyć książek.
I całe szczęście - wszystkie naprawdę potrzebne są już dawno napisane.
Amerykańscy naukowcy dumni ze stworzenia człowieka o sercu świni.
U nas takie rzeczy w każdej gminie i to bez żadnego przeszczepu.
Wśród bohaterów opozycji miarą popularności w mediach społecznościowych stała się obecnie liczba podsłuchujących na Pegasusie.
Komuniści wszelkiej maści w kółko o tych pieniądzach...
Tymczasem Polak, duchowej strawy spragnion, raz obranej narodowo-socjalistycznej władzy nie porzuci nigdy. Choćby wódka w szklankach miała zamarzać!
Był Radziecki Związek to i był porządek, a teraz? Białorusie, Ukrainy, Azerbejdżany, Kazachstany...
I jeszcze Polska. Też przecież wcale niekonieczna, a do tego same z nią kłopoty.
Oto zaskoczenie roku: praworządność kształtuje się w Polaku nie wskutek etycznych olśnień, a z prostego lęku przed karą. Wymierną w złotówkach.
Niech się pieski cieszą z sąsiada Polaka: lepsze fajerwerki raz do roku niż gotowanie żywcem przez Chińczyka w dowolnym dostępnym terminie.