My, chwilowo jako Zachód, pewnie nie zechcemy umierać za Mariupol.
Poczekamy, aż znów staniemy się wschodnią flanką i będzie można samotnie ginąć za Gdańsk.
My, chwilowo jako Zachód, pewnie nie zechcemy umierać za Mariupol.
Poczekamy, aż znów staniemy się wschodnią flanką i będzie można samotnie ginąć za Gdańsk.
Gdy przy kolejnej mutacji wirus wyhoduje sobie oczy, z łatwością go pokonamy.
Wystarczy że obejrzy jeden mecz polskich piłkarzy, a na dobre pęknie ze śmiechu.
Czy białym w ogóle wypada celebrować czarny piątek?
Czy może to już kulturowa apropriacja?
Dla pani prokurator mamy jedną radę: jeśli nie chce być podsłuchiwana, niech po prostu wyrzuci telefon. Nikt nie kazał jej go używać!
Podobnie jak nikt nie zmusza nikogo do życia w Polsce.
Ani w żadnym innym miejscu na świecie, jeśli możemy do końca być szczerzy...
Miłościwie panująca nam koalicja wpadła na rewolucyjny pomysł dwu-rządu.
Sama, przywdziawszy mundury polowe, zajmie się rządzeniem bohaterskim, polegającym na ganianiu innowierców po lasach.
Na opozycję tymczasem chętnie sceduje władanie epidemią oraz masowym wymieraniem Polaków.
Jeśli zaś lewactwo na swoim odcinku się sprawdzi, ma szansę na objęcie kolejnych ministerstw ze szczególnym uwzględnieniem sektora inflacji i bankrutującego państwa.
Pani Julia raczyła roztropnie uznać, że istnienie Polaka jest niezgodne z istnieniem człowieka.
Ciekawe który będzie musiał teraz ustąpić?
Rząd znalazł się w pułapce: wprowadzi ograniczenia epidemiczne - elektorat się obrazi; nie wprowadzi - elektorat wymrze.
Naszym niezłomnym strategom pozostaje już tylko wiara w ich wersję statystyki. Zdarza się wszak - nawet jeśli niezbyt często - że zamiast dać orła, czy reszkę, moneta staje na krawędzi.
Polacy nawet jak się już wreszcie dochrapią swej listopadowej nocy polarnej, to broń boże bez zorzy.
Żeby turystów niepotrzebnie nie wabić.
Jak człowiek chce coś w życiu zmienić, idzie do fryzjera.
A co jeśli woli, by zostało dokładnie po staremu?
Suweren nie życzy sobie sanitarnych obowiązków i ograniczeń.
Zmęczony ojczyzną oraz rodakami najchętniej po prostu wymrze.
Zwalniając miejsce dla bardziej żywotnych plemion, które szykują się do przejęcia naszej smutnej i szarej krainy.
Jak zwykle słuszną intuicją wykazała się nasza władza, próbując zawczasu wyciąć puszczę Białowieską w pień.
Mielibyśmy teraz wyczyszczone przedpole, a przeciwnik nie chowałby się bezczelnie między drzewa.
Niestety, piąta kolumna interweniowała we wstrętnej Europie i zostaliśmy z lasem, jak jakieś dzikusy.
Następnym razem trzeba będzie poprosić nasz trybunał, by obśmiał ich trybunał i suwerennie robić swoje.
Najcięższy grzech, jaki zarzucają jedni drugim - i na odwrót dokładnie tak samo - to mniej lub bardziej świadome wysługiwanie się niskorosłemu Wołodii.
Wychodzi na to, że lepiej już chyba pracować dla samego szatana.
Na dorocznym szczycie klimatycznym zdołano tym razem wynegocjować jedynie, którzy urzędnicy i przywódcy będą mogli na koniec zapłakać jako postępowcy, a którym przyjdzie z niewzruszonym obliczem odgrywać rolę morderców planety.
Palenie książek, zdjęć i papieru wszelkiego to nałóg całkiem niewinny, jeśli oddawać się mu na świeżym powietrzu.
Raka przecież nikt od tego nie dostanie.
By rak mógł toczyć czyjąś duszę, najpierw trzeba by ją mieć.
A z traumą na resztę życia i tak skończą solidarnie wszyscy: pogranicznicy nieprzeszkoleni wcześniej z okrucieństwa, bombardowana propagandą ludność cywilna miast i wsi, aktorki i aktorzy o sercu wielkim niczym ich talent, a także władza zmęczona udawaniem betonu.
Paradoksalnie w całej sytuacji najłatwiej odnaleźć się mogą sami uchodźcy: od maleńkości przyzwyczajani, że świat jest mordercą, a uciec można co najwyżej z piekła do piekła.
My mamy swój honor i wyższość moralną.
Ale oni mają nasz gaz.
Wyciągajmy kożuchy, szykuje się długa zima.
Jeśli naszym heroicznym bojówkarzom uda się na czas splądrować i spalić stolicę (a najchętniej również pozostałe miasta Europy), nie padnie ona łupem barbarzyńskich hord ze Wschodu.
Z wysokości drona władza wreszcie zdołała nakręcić film, który zapewni jej wieczne trwanie.
Statystów w dowolnych ilościach dostarcza białoruski wspólnik.
Na pokazie premierowym okazało się, że najnowszy film o Żydach osobiście wymyślił kulturalny minister.
Skromniś. Mógł przecież od razu przyznać, że stworzył i kinematograf, i samych Żydów.
Jak zwykle komuniści przesadzają ze swoim pohukiwaniem - skoro sytuacja kobiet w Polsce jest tak fatalna, to skąd niby kolejka ciężarnych przedzierających się do nas przez puszczę?
Armia narodowa ma liczyć nie sto tysięcy, a ćwierć miliona żołnierzy.
Każde dziecko wie, że co ćwiartka, to nie byle małpka!
Choć wciąż jeszcze też nie połówka...
W jednym ze stołecznych liceów obyczajowy skandal.
Choć jak się chwilę zastanowić, to przecież po to właśnie człowiek zostaje nauczycielem: by obcować - bliżej lub dalej - z młodymi ciałami.
Bo raczej nie dla pieniędzy.
Tradycyjnie zmiana czasu zdała się na nic: dodatkowa godzina namysłu, i to w samym środku niedzielnej nocy, to trochę za mało, by rozgryźć zagadkę wiecznej szczęśliwości.
Prawie wszyscy święci zjechali do Szkocji, uratować planetę.
A przynajmniej fotogenicznie udawać jej ratowanie.
Wszak kanonizacji dostąpią nie ci, którzy dobro czynią, a ci zapamiętani jako dobro czyniący.