Nowa administracja zamierza zafundować Amerykanom socjalizm.
Zabawka jest droga - cena zawiera tyle zer, że prezydentowi Mumiuszowi zagrzało się liczydło.
Zazdrościć zaczynają nawet twórcy Nowego Polskiego Ładu. Na pocieszenie przywołując sobie stare ludowe przysłowie: nikt nie da wam więcej, niż Mateusz obieca.
Zwykła gangsterska praktyka - uderzyć wroga poprzez rodzinę, najchętniej syna, najlepiej jedynego, który się mu ostał...
Rozwiązanie eleganckie w swojej prostocie i niezawodne. Gwarantujące eskalację ślepej przemocy oraz krach jakiejkolwiek nadziei na pokój lub choćby zawieszenie broni.
Po to bowiem państwo polskie ma instytucje, by się wzajemnie pozabijały.
Trzej muszkieterowie koalicji uradzili, że wartałoby coś wreszcie uradzić.
Prawdopodobnie stanie na przyjęciu nowego zawołania bojowego: jeden za wszystkich, każdy za siebie!
Sir Anthony nie dostał Oscara nawet, gdy kilkanaście lat temu udawał Afroamerykanina.
Tym bardziej bez szans był teraz, zmuszony grać słabą kartą dyskryminacji ze względu na wiek.
Zasady miały być proste: białego starca bije czarny trup...
Czy zbulwersowany amerykański naród (a przynajmniej jego światlejsza połowa wyczulona na kwestie przywileju) wyjdzie w związku z tą jawną niesprawiedliwością na ulice?
W ramach ociosywania ze zbędnego balastu tzw. Superliga osiągnęła elitarystyczny ideał: składać się będzie z jednego - faktycznie najbardziej utytułowanego - klubu.
Rozgrywki tradycyjnie przyjmą formułę każdy z każdym / u siebie i na wyjeździe.
Dla podniesienia emocji rozważa się także wprowadzenie fazy pucharowej na zasadach mecz + rewanż, przegrywający odpada.
Zwycięzca miałby zostać wyłoniony w wielkim finale, rozgrywanym na neutralnym terenie.
Czyli w dowolnym miejscu za rogatkami Madrytu.
Naszych by tam na Marsa posłać, a od razu dostalibyśmy i największe na planecie lotnisko, i jakiś sensowny przekop z nowiuteńkim promem do kompletu.
Plus milion elektrycznych samochodów dla tych, co boją się latać lub cierpią na chorobę morską.
Rząd rozdał wszystkim zainteresowanym dane osobowe tysięcy swoich milicjantów.
Do osiągnięcia pełnej transparentności zabrakło jedynie zdjęć bez majtek.
Czesi wyrzucili tylu radzieckich tzw. dyplomatów, że w ojczyźnie może nie starczyć dla nich miejsca.
Na szczęście jest u nas przynajmniej jeden Antoni, który chętnie udzieli chłopakom azylu.
Zanim cały naród zrefunduje tzw. frankowiczom ich domy i mieszkania, zastanówmy się może, czy dawny błąd warto naprawiać nowym.
Znacznie poważniejszym.
I czy przypadkiem najbardziej wiarygodnym ekspertem nie jest w tym przypadku jedyny Balcerowicz, który w kraju zbankrutowanym potrafił zaprowadzić dobrobyt - a teraz próbuje powstrzymać nas od podróży w drugą stronę.
Ludzie - czy to rozmyślnie, czy to bezmyślnie - oddający się rozrodowi, w istocie przyczyniają się jedynie do rozsiewania DNA niewiadomego pochodzenia.
Realizując w ten sposób kosmiczny plan po stokroć bardziej diaboliczny niż wszystkie mikroczipy Billa Gatesa.
Przed powtórnym uruchomieniem Auschwitzu kierownicze stanowiska należy obsadzić ludźmi, którzy czują ducha roboty do wykonania.
Z okiem do selekcji ludzi na pod i nad.
Skoro obywatelom odbierze się prawa, istnienie rzecznika owych praw staje się niekonieczne.
Pan Zbynio, z twarzy jakby zawsze lekko spłoszony złem tego świata, wolałby profilaktycznie zamknąć od razu wszystkich współobywateli - bo przecież dowody ich przewin prędzej czy później wypłyną na powierzchnię.
Albo przynajmniej sędziów wreszcie uda się wymienić na takich, którzy dowodów potrzebować nie będą.
Polak wciąż jak kura...
A jeśli nawet grzebanko nie wyjdzie, zawsze w odwodzie pozostaje tradycyjna w naszej kulturze ekshumacja - wbrew woli rodziny, ale za to w policyjnej obstawie.
Polak jak kura - umie grzebać w ziemi.
Nic więc dziwnego, że angielska królowa z zazdrością spogląda na nasze cmentarze. Chciałaby pewnie godnie pochować męża, ale by dorównać rozmachem pogrzebowi wąsatego szansonisty z nad Wisły, biedaczka nie ma szans.
No bo gdzie na Wyspach znaleźć tak fałszywie brzmiących ministrów?
Władza na smycz wzięła Polaków, teraz Polacy wezmą na smycz swoje pieski.
I już nikt nigdy i nigdzie nie będzie biegał luzem.
Chyba że premier gorliwy pomiędzy pomnikami...
Pełnej prawdy o zamachu nie możemy światu wyjawić, póki nie staniemy się silniejsi od naszych prześladowców.
Niestety, nie możemy stać się silniejsi od naszych prześladowców, skoro nie jesteśmy w stanie wykrzyczeć im w twarz całej prawdy.
Ot i rozwiązanie zagadki smoleńskiego imposybilizmu.
Wreszcie prawdziwy sukces narodowej piłki: na zgrupowaniu kadry popsuliśmy im najlepszego Volksdeutscha, więc Niemcy od razu zaczęli przegrywać.
Obostrzeniami się nie przejmować, wyznawców jak sardynki przed ołtarzem upychać!
A gdyby jajogłowe niedowiarki próbowały świątynie jednak zamknąć, zawsze pozostaje powrót do korzeni.
Dopiero w katakumbach chrześcijaństwo ma szansę stać się na powrót sexy.
Kiedy tylko niskorosły Carewicz poczuje, że lejce rozpędzonej trojki delikatnie wyślizgują mu się z rąk, natychmiast posyła kilka ciężkozbrojnych brygad na bliską zagranicę.
Tymczasem nasz Prezes w analogicznej sytuacji może co najwyżej poszczuć na jakiegoś sędziego, czy innego niesubordynowanego koalicjanta.
Satysfakcja z tego niewspółmiernie mniejsza, a światowa dyplomacja nie zamiera w bezdechu...
Pytają, czy warto przeprowadzić się do Rzeszowa?
Niekoniecznie.
Zawsze warto mieszkać akurat tam, gdzie najbliżej do wyborów, a co za tym idzie - gdzie wyborcza kiełbasa najświeższa.
Skoro tylko ustąpi pandemia, większość służby zdrowia wnet popadnie w zespół stresu pourazowego.
Czyli z braku przytomnych lekarzy lepiej będzie nam już do samej śmierci nie chorować.
Chyba że Prezes Polski - tym razem w kaftanie naczelnego psychiatry kraju - przyjdzie, tupnie bucikiem i każe felczerom się nie wydurniać: gdyż psychika to tylko kolejny wymysł światowego lewactwa.
Jak już wszyscy zmartwychwstaniemy - wraz z nienasyconymi ciałami, jak obiecano - faktycznie trzeba będzie skolonizować Marsa.
Oraz kilka dodatkowych planet, bo na obecnej już sami współcześni ledwo się mieszczą.
Niektórzy nawet pokorę i skromność muszą mieć w najlepszym gatunku.
Albo przynajmniej w lepszym niż sąsiedzi.
Uff!
Po raz kolejny dając odpór pokusom racjonalności i pragmatyzmu, w ostatniej chwili uskoczyliśmy z drogi przed nadciągająca z zachodu niemiecką kolonizacją kulturową.
I znów jesteśmy bezpieczni. W swojskim rowie.
Był sobie niedawno władca Ameryki, co to obiecywał tyle wygrywania, że wszystkim się znudzi.
Tymczasem sam znudził się pierwszy - postanowił więc przegrać.
Naszemu zwycięskiemu liderowi to raczej nie grozi - epidemię pokonał już tyle razy, a entuzjazm wciąż taki sam.
