Dzięki rozsądnej polityce rządu 53. tydzień bieżącego roku ma dwa razy więcej dni niż zwykle.
Można tylko mieć niejakie pretensje co do samej jakości zyskanego czasu.
Dzięki rozsądnej polityce rządu 53. tydzień bieżącego roku ma dwa razy więcej dni niż zwykle.
Można tylko mieć niejakie pretensje co do samej jakości zyskanego czasu.
Polak zgodzi się zaszczepić tylko w zamian za gotówkę.
Uzyskane środki przeznaczy zaś chętnie na zdrowia rujnowanie.
Więc przynajmniej akcyza wróci rychło do budżetu.
W każdy piątek porządny katolik mimowolnie staje się wegetarianinem.
Zaś jeśli w sobotę bywa też cyklistą, to w niedzielę skończy niechybnie jako LGB a do tego T!
Można śmiało zakładać, że spora część szczepionek zginie u nas w samochodowych wypadkach.
Czynnikami ryzyka tradycyjnie okażą się: zima zaskakująca drogowców oraz dygnitarze spieszący na sygnale do domu i/lub kościoła.
Na te przypadłości szczepionki zaś brak.
Ponoć narodowa gra wideo nam nie wyszła.
Zamiast brnąć w cudzoziemskie techno-dystopie, najwyraźniej trzeba było trzymać się słowiańskich opłotków.
Miasto to u nas wynalazek niemiecki, wciąż jeszcze nieoswojony.
A Neo po polsku to byle Nowak...
W wigilię nawet brytyjski premier przemówił ludzkim głosem.
Dzięki czemu noworoczny chaos może okazać się jedynie dramatyczny, a nie od razu katastrofalny.
Tylko siedemnaście procent Polaków pozwoli się zaszczepić.
Pozostałym ojczyzna się sprzykrzyła.
I cała reszta stworzenia najwyraźniej też.
Z pustej kartki w kalendarzu osieroconej przez firmową wigilię wyziera zaraz brzydkie oblicze pańszczyzny.
Że też opłaca się im na te parę kwadransów w ogóle rozpalać słońce. Światła z tego niewiele, a i to, co można w nim ujrzeć pozostawia wiele do życzenia.
Delikatnie mówiąc.
Za rok naprawdę powinniśmy się już umówić na rzetelną noc polarną. Lepsze to niż przez cały grudzień karmić się złudzeniami pseudo-dnia.
Angielska mutacja jest szybka. Na przekór wrodzonej wyspiarskiej flegmie.
Czy przez analogię nasza mutacja narodowa będzie rozważna?
Nie frasujmy się: to że niemalże boska świadomość utknęła w klatce ciała jest jedynie złudzeniem...
W istocie to świetnie zaprojektowane ciało pozostaje zakładnikiem przerośniętej i spotworniałej świadomości.
Polak najlepszy wśród ludzi.
Czyli już prawie mógłby wiązać buty Karłowi z Rosario - najlepszemu bez względu na kategorię.
Niestety, kwarantanna narodowa musi okazać się dramatem większym niż dowolny wirus.
Gdy sylwestrowe fajerwerki zostaną odpalone jednocześnie wewnątrz dziesięciu milionów pomieszczeń pełnych suchych choinek oraz wysokoprocentowego alkoholu, cała Polska zapłonie niczym jeden wielki piękny Czarnobyl.
Jeszcze miesiąc domowej edukacji i Polacy sami pobiegną do zepsutej Europy na te targowiska, gdzie można dzieci odsprzedać.
Albo i oddać za darmo.
Przytłaczającą część tzw. ludzkości stworzono jedynie po to, żeby było komu sir Paula podziwiać.
Przezywają światopoglądem najdziwniejsze własne wyobrażenia, by potem kurczowo się ich trzymać.
Lecz mało kto potrafi wyobrazić sobie, że mogłoby mu się wyobrażać całkiem na odwrót.
Mazowsze całe usypane jest z piasku.
Być może dlatego dominują tu formy trwania nietrwałe.
Ręka podniesiona na władzę została złamana jedynie w trzech miejscach, co może świadczyć o godnej pochwały powściągliwości interweniujących.
Wszak w czasach zarazy naprawdę nie wiadomo, jak groźny bandyta chowa się pod maską.
Zbawcy klimatu winni stanąć w prawdzie - jako reprezentanci cywilizacji śmierci w jej najkrwawszym wydaniu: by ocalić planetę, nie wystarczy aborcja na życzenie; potrzebna będzie sterylizacja pod przymusem.
I nie wiadomo, czy sam poczciwy Bill Gates, z jednym wirusem pod pachą, podoła temu zadaniu.
Szkoda że wójt Pcimia zamiast kilkudziesięciu gazet nie kupił sobie wszystkich piosenek Dylana. Też akurat były na sprzedaż.
Oto objawiono nam prawo uniwersalnego rozgrzeszenia: a kto nie ma pokus?
I tak - gdyby poczciwy europoseł zdążył zapoznać się z myślą etyczną bezdzietnego ojca z Torunia, nie tańczyłby na rynnie, lecz dalej spokojnie na rurze.
Wielka zagadka geopolityki rozwikłana: dlaczego dwadzieścia cztery europejskie kraje, w tym kilka narodów całkiem dużych i dumnych, godzą się scedować swą suwerenność na rzecz Niemieckiej Rzeszy?
Otóż dostrzegają owe narody powab zachodniej cywilizacji!
Na szczęście my - mając rozum własny, płytki a przekorny - zawsze na złość samym sobie wybierzemy grząskie gumno.
Prace planistyczne idą pełną parą, a poświęca się im każdą wolna minutę. Choć tych nie ma wiele - wszak najtężsi planiści zajęci są akurat wychodzeniem z Europy.
Na razie wymyślono więc, że dla wygody obywatela punktów otworzy się milion, po jednym za każdy przyobiecany wcześniej samochód elektryczny.
Nasuwa się też oczywisty wniosek w kwestii kolejności: z racji samego imienia dowolny Szczepan winien mieć pierwszeństwo.
A dalej się zobaczy. Po zaszczepieniu Szczepana szczepionki i tak się już pewnie rozmrożą...
Niezależnie od deklarowanej postępowości Polak osunąć się musi w najbardziej reakcyjną martyrologię.
Polka zresztą tak samo.
Dlatego też chętnie zeznaje w telewizorze o zamiarze powstania z kolan udaremnianym przez spisek zaborczych sił. O godności i przyrodzonych prawach tłamszonych w sposób nieporównywalny z niczym przez szatany wodzone na pasku przez Berlin i/lub Moskwę.
A wszystko to głoszone jest z samouwielbieniem wymieszanym w równych proporcjach z agresywną odmianą poczucia niższości.
Na lekkość i uśmiech najwyraźniej poczekać musimy aż przeminie siedem razy po siedem pokoleń.
Może skoro nie udało się posadzić mecenasa, to czas zacząć ścigać mecenasa mecenasa?
A potem i jego mecenasa, żeby mecenas pierwotnego mecenasa się nie wywinął.
Równolegle zaś - dla większej pewności - warto zdyscyplinować też sędziów.
Oraz oczywiście dalszych sędziów, którzy będą kiedyś w przyszłości rozpatrywali odwołania tych wcześniejszych.
Nie wspominając o odwołaniach wszystkich trzech mecenasów...
Tak czy inaczej: łobuzów w togach trzeba tępić tak długo, aż na sali sądowej prokurator zostanie sam.
Statystyka jest tylko tak dobra jak dane, którymi ją nakarmiono.
Na rodzimym podwórku metoda naukowa nie przyjęła się jednak.
Mamy lepszą, sprawdzoną przez ojców i dziadów w niejednym boju: "w imię Ojca i Syna, naprzód biało-czerwona drużyna!"
Czy czterdzieści milionów idiotów może się mylić?
Potwierdziły się przenikliwe (penetrujące?) analizy: pan Zbyszek nie o miękiszonach marzy, a o prawdziwym twardochu.