Może i nie udało się przerzucić łuku tryumfalnego przez Wisłę (bo mógłby się komuś skojarzyć z tęczą?), ale za to z pompą przyjęliśmy namiestnika z samego Waszyngtonu.
Michał Pompejusz ów, może i niezbyt wyględny, ale bliżej prawdziwego patrycjusza nasza władza nigdy nie stała. Stąd szczęście na rumianych obliczach.
Śmiesznie już jest. Podobno ma być też bezpiecznie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz