Płonąc żywcem, Mohamed Bouazizi podpalił pół kontynentu, ale czy komuś przybyło od tego wolności? Może doczeka pomnika prędzej niż jego polski kolega, którego dopiero po czterech dekadach uhonorowano przy narodowym stadionie, coby ptaki miały na co srać.
Złożyć siebie samego na ołtarzu Wielkiej Sprawy. Trudno o większą naiwność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz