Umówmy się, Obama po cichu forsuje zablokowanie przez Irańczyków cieśniny Ormuz, bo w głowie mu reelekcja.
Kryzys naftowy nagle premiowałby bowiem wszystkie te jego zielone - w innym przypadku kompletnie nieopłacalne - inwestycje. Prezydent zaś, dumny i wreszcie blady, mógłby wyruszyć w trasę po kraju elektrycznym amerykańskim tuskobusem pędzonym prądem z gazu łupkowego.
Na pohybel konserwatystom, których ulubionym drinkiem od zawsze była wysokooktanowa benzyna...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz