Być może w adwokaturze pozbawiona wdzięku piskliwa arogancja przynosiła owoce, ale rozpychając się w polityce krajowej, Zięciunio nieco przesadził z tempem oraz ilością odcisków, na które nastąpił. Jak mówi klasyk: „Pchał się brutalnie na czubek drabiny, przepadł – dopadły go większe rekiny”.
Wszystko to jednak nic w porównaniu z ostatecznym gniewem – gniewem p.o. teścia. Jak wiadomo myśl Prezesa jak strzała – zmierza bezlitośnie w sam środek tarczy sensu: naszej bratanicy podsunęły tego pana wiadome siły, by skompromitować brata, mnie oraz Polskę, która za nami stoi.
Czyżby więc Zięciunio był w istocie agentem Tomkiem a rebours?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz