Wiadomo: Tunezja ropy nie ma, Egipt też nie ma, Libia – ma wystarczająco dużo, żeby uzasadnić wykonanie kilku lotów bojowych.
Niestety, Allah jeden raczy wiedzieć, czy tzw. Wolni Libijczycy skłonni będą respektować kontrakty podpisane przez obecny reżim oraz, czy są w ogóle w stanie zapanować nad technologiczną stroną wydobycia.
Może więc lepiej już wesprzeć pułkownika – chłopaczyna od kilku lat jakby bardziej się stara – w intencji szybkiego odzyskania kontroli nad całym interesem. Z naszą pomocą jutro powinno być po zawodach.
Alternatywą jest gambit kuwejcki – przyparty do muru Muammar z pewnością zechce podpalić wszystkie swoje szyby. Wolność wolnością, ale na takie marnotrawstwo nas nie stać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz