Sympatyczni chłopcy skrzyknęli się przez Facebooka i walczą o demokrację.
Po drugiej stronie miasta kilka tysięcy zbiegłych z więzienia kryminalistów plądruje, podpala i patroszy – ucierpiały nie tylko sklepy i szpitale, ale nawet starożytne mumie.
Wygląda na to, że szlachetny gniew ulicy znów posłuży w brudnej politycznej grze jedynie jako katalizator. Przecież kryminaliści sami swych krat nagle nie przegryźli – ktoś musiał ich „uciec”. Dla podgrzania nastroju, dla spotęgowania chaosu, by uzasadnić terror, wreszcie by umożliwić wkroczenie na scenę nowego Mocnego Człowieka, który przywróci ład i nakarmi głodnych.
Pytanie tylko za jaką cenę: czy zechce swoje owieczki po prostu okraść, według dotychczasowych wzorców wyciskając kraj jak cytrynę, czy też może wyposaży poddanych w ideologię nienawiści i – niczym Napoleon nadający rewolucji głębszy sens – poprowadzi przez Morze Czerwone oraz Synaj, by wreszcie zadeptać urągający arabskiej godności plugawy kraik o nazwie Izrael.
Ciekawe czy wtedy sympatyczni chłopcy znów skrzykną się, by nowego dyktatora powstrzymać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz