Wedle opisanych już dawno prawideł konwergencji Ameryka staje się Polską, a Polska Ameryką.
Amerykanie nie tylko wreszcie dorobili się swojego Kaczyńskiego w spódnicy, imieniem Sarah Palin, ale i atmosfery nieprzezwyciężalnego podziału. Na efekty nie trzeba było długo czekać: Tucson jest jak Łódź – na ulicach strzela się do polityków.
W tym samym czasie Małopolska przeobraża się w naszą swojską Alabamę – na Południu rządzi KKK: Krakowskiego Kibica Klan. Polowanie na ludzi oraz lincz to ulubiona rozrywka klasy pracującej (tzw. czerwonych karków), a pożyczona z plantacji maczeta jest dziś podstawowym narzędziem komunikacji społecznej.
Klanowa mentalność zdaje się być wszechobecna – wojenna retoryka plemiennego honoru już dawno przeniknęła do świata polityki. Posłowie opozycji (po obu stronach Atlantyku) chętnie określają przeciwnika mianem zdrajcy oraz odmawiają mu prawa przynależności do tzw. zdrowej tkanki narodu.
Zasada ta jest zresztą jeszcze bardziej starożytna od samej nawet idei konwergencji. Człowiek posiada wrodzoną skłonność – potrzebę wręcz! – by obcego tłuc.
Kogo zaś za obcego uznamy jest tylko kwestią definicji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz