Pierwsza faza operacji, czyli uwikłanie USA w nierozstrzygalny konflikt ze światem Islamu przebiegła wzorcowo. Teraz Chińczyk szykuje się do zadania decydującego ciosu.
Mechanizm jest podobny – prowokacja militarna. Tym razem subtelności w rodzaju samolotów pasażerskich wbijających się w drapacze chmur nie są już jednak potrzebne. Wystarczy zwykła krwawa wojna z fanatycznym i uzbrojonym w broń masowego rażenia dyktatorem.
W stosownym momencie Chińczyk oczywiście sam owego dyktatora powściągnie, by zaprezentować światu swe pragmatyczne oblicze nowego światowego policjanta. Nastąpi to jednak dopiero, gdy Stany Zjednoczone zbankrutują, a Korea Południowa zostanie zniszczona. Za jednym zamachem Chiny pozbędą się dwóch rywali...
Najpierw jednak przeciwnika trzeba osłabić i na arenie międzynarodowej wyizolować. Temu służył tzw. kryzys światowy, czyli indukowana przez Chińczyka bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości w USA, temu służy obecnie podważająca wzajemne zaufanie akcja dezinformacyjna pod tytułem „Wikileaks”.
Los Zachodu spoczywa więc w łapkach Małego Rycerza znad Wisły. Tylko czy prezes podoła? Miejmy nadzieję, że przynajmniej leki z czasu kampanii zdążył już odstawić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz