Najwybitniejszy stand-in swoich czasów. Stał dzielnie w świetle i cieniu, w deszczu i słońcu, w skwarze i chłodzie; stał jako wysoki i niski, chudy i gruby, jako kulawy, łysy, nagi i piękny. Bywał heroicznymi mężczyznami, kobietami fatalnymi, całuśnymi dziećmi, a nawet psem, który ocalił ludzkość i świat cały.
Uniwersalny i niewzruszony – po prostu stał. Czasem tylko dyskretnie uśmiechając się pod nosem, jako że przy pracy zwykł z zamiłowaniem oddawać się swojemu hobby – obmyślaniu i cyzelowaniu najśmieszniejszego dowcipu świata. Spróbujmy sobie tylko wyobrazić zabójczy potencjał tej perły humoru, polerowanej dzień w dzień przez ponad pół wieku!
niedziela, 31 października 2010
sobota, 30 października 2010
Jutro będzie futro
Świat wcale się nie kręci – świat się waha. Wychyla to w jedną, to znów w drugą stronę. Po rewolucji następuje restauracja, po okresie rozwoju – regres. Co dziś przebiera się w szatki postępu, jutro okaże się zatęchłą reakcją. Dlatego wszelki dogmatyzm jest co najmniej naiwny, wszelka powaga – po prostu śmieszna.
piątek, 29 października 2010
Jaro
Polak, bliźniak, katolik. Cała tzw. debata publiczna kręci się wokół niego i jego fantomowych bólów. Dlaczego?
czwartek, 28 października 2010
Nowy Dylan
Pokolenia nowych Dylanów przeminęły, został tylko stary.
Jak stal deszcz spadnie w krąg
Gdzieżeś ty bywał, syneczku mój?Gdzieżeś ty bywał, kochany mój?Przez tuzin gór mglistych się potykałemSzedłem, czołgałem przez sześć szos pokrętnychWstąpiłem w sam środek siedmiu puszcz smutnychStałem nad brzegiem mórz martwych dwunastuNa tysiąc mil wszedłem w głąb gardła cmentarzaJak stal, jak stal, jak stal, jak stalJak stal deszcz spadnie w krąg!Cóżeś tam widział, syneczku mój?Cóżeś tam widział, kochany mój?Niemowlę widziałem, a nad nim wilkiAutostradę diamentów pustą zupełnieZ gałęzi czarnej krew ciurkiem kapiącąZ młotami krwawymi mężczyzn w pokojuBiałą drabinę całą pod wodąTysiące mówców z językiem pękniętymOstre miecze widziałem w dłoniach dziecięcychJak stal, jak stal, jak stal, jak stalJak stal deszcz spadnie w krąg!A cóżeś słyszał, syneczku mój?A cóżeś słyszał, kochany mój?Dźwięk grzmotu słyszałem jak ostrzeżenieRyk fali, co może świat cały zatopićSetkę bębniarzy z rękoma w ogniuTysiące szepczących, co nikt ich nie słuchaŚmierć z głodu jednego i śmiech gardeł wieluPieśń tego poety, co skonał w rynsztokuPłacz także słyszałem klauna w zaułkuJak stal, jak stal, jak stal, jak stalJak stal deszcz spadnie w krąg!A kogo spotkałeś, syneczku mój?A kogo spotkałeś, kochany mój?Dziecko spotkałem nad trupem kucykaBiałego człowieka z psem czarnym na smyczyKobietę o ciele całym płonącymMłodą dziewczynę, co dała mi tęczęMężczyznę rannego ranami miłościInnego – ofiarę ran nienawiściJak stal, jak stal, jak stal, jak stalJak stal deszcz spadnie w krąg!Co teraz poczniesz, syneczku mój?Co teraz poczniesz, kochany mój?Ruszę daleko, nim deszcz zacznie padaćW lasu ciemnego wkroczę ostępyGdzie ludzi jest wielu, a ręce ich pusteGdzie krople trucizny pławią się w wodzieGdzie tuż obok domu gnijące więzienieGdzie kata oblicze zawsze dobrze ukryteGdzie głód panuje, dusze są zapomnianeGdzie czerń jest kolorem, a cyfrą – zeroI wspomnę, pomyślę, wypowiem, odetchnęZe szczytu ukażę, by każdy mógł dostrzecI stanę na wodzie, aż zacznę tonąćTekst pieśni znając, nim zacznę śpiewaćJak stal, jak stal, jak stal, jak stalJak stal deszcz spadnie w krąg!
Bob Dylan
środa, 27 października 2010
Madagaskar
Być może policyjna kuratela to zbyt mało. Czemu ich po prostu nie izolować? Zakład zamknięty, raz dziennie spacerniak, w niedzielę półgodzinne widzenie z wybranym dziennikarzem...
Istnieje też opcja madagaskarska. Szczególnie aktywnych, a więc najbardziej zagrożonych polityków można by odsyłać w bezpieczne miejsce. Niech budują dobrobyt i Polskę od morza do morza w bardziej sprzyjających klimatycznie, cieplarnianych warunkach.
Istnieje też opcja madagaskarska. Szczególnie aktywnych, a więc najbardziej zagrożonych polityków można by odsyłać w bezpieczne miejsce. Niech budują dobrobyt i Polskę od morza do morza w bardziej sprzyjających klimatycznie, cieplarnianych warunkach.
wtorek, 26 października 2010
Miasto gówna?
Nareszcie coś z obszaru naszej ekspertyzy: gówno.
Czynniki światłości i postępu rozpoczęły niedawno dyskretną kampanię cywilizacyjną. Okazuje się, że prócz autostrad musimy się wstydzić także sanitariatów. Powód zresztą w obydwu przypadkach podobny – rzeczonych dróg i rezerwuarów brak.
O ile jednak szosy włodarze chętnie nam pobudują, chrzcząc je z dumą schetynówkami, to w kwestii ludowego kibla kłopot może być większy. Któż bowiem zechce – wzorem generała Sławoja – dać swe ukochane imię nowemu toi-toiowi? Czy za potrzebą pójdziemy do eleganckiej tuskówki, czy do swojskiego kopacza? Aż strach pomyśleć...
Czynniki światłości i postępu rozpoczęły niedawno dyskretną kampanię cywilizacyjną. Okazuje się, że prócz autostrad musimy się wstydzić także sanitariatów. Powód zresztą w obydwu przypadkach podobny – rzeczonych dróg i rezerwuarów brak.
O ile jednak szosy włodarze chętnie nam pobudują, chrzcząc je z dumą schetynówkami, to w kwestii ludowego kibla kłopot może być większy. Któż bowiem zechce – wzorem generała Sławoja – dać swe ukochane imię nowemu toi-toiowi? Czy za potrzebą pójdziemy do eleganckiej tuskówki, czy do swojskiego kopacza? Aż strach pomyśleć...
poniedziałek, 25 października 2010
Uppers & downers
Mama płacze, tata płacze – dziecko bierze dopalacze!
Chwileczkę, a co zjedli rodzice? Napój energetyczny na śniadanie, witaminę w pigule na obiad i pastylkę uspokajającą na kolację. Kofeina i nikotyna to niewinne przekąski, a kopczyk leków OTC popity kieliszkiem, lub - co tam! – butelką wina to deser powszedni. Przecież żyć trzeba.
Kultura tabletki ma oczywiście swą ciemną stronę, ale poza tym same zalety! Nie wynaleziono jeszcze właściwie tylko jednego – leku na hipokryzję i głupotę...
Chwileczkę, a co zjedli rodzice? Napój energetyczny na śniadanie, witaminę w pigule na obiad i pastylkę uspokajającą na kolację. Kofeina i nikotyna to niewinne przekąski, a kopczyk leków OTC popity kieliszkiem, lub - co tam! – butelką wina to deser powszedni. Przecież żyć trzeba.
Kultura tabletki ma oczywiście swą ciemną stronę, ale poza tym same zalety! Nie wynaleziono jeszcze właściwie tylko jednego – leku na hipokryzję i głupotę...
niedziela, 24 października 2010
Wypalacze
W ogrodzie, parku, polu – palmy liście. Ocieplmy do reszty wrogi nam klimat, uniezależnijmy się od ruskiego gazu. Szpetotę zasnujmy dymem, uwędźmy swetry i psy sąsiadów.
Palmy liście, by zrobić miejsce przyszłorocznym.
Palmy liście, by zrobić miejsce przyszłorocznym.
sobota, 23 października 2010
Ordnung
Przysłowiowy artystyczny nieład wymyślono jedynie, by służył brudasom i bałaganiarzom za alibi.
Sama sztuka bowiem – ta od prawdy, piękna i reszty bzdetów – polega zawsze na poszukiwaniu porządku.
Sama sztuka bowiem – ta od prawdy, piękna i reszty bzdetów – polega zawsze na poszukiwaniu porządku.
piątek, 22 października 2010
Taksówkarz
Naszym drogim pyszałkom z pierwszych stron gazet wydaje się oczywiście, że znów chodziło o nich. W końcu stanowią klasę samowystarczalną, debatującą wciąż i wyłącznie o sobie.
Tymczasem wniosek z „wydarzeń łódzkich” płynie tylko jeden: broń palna stała się wreszcie na tyle dostępna, by akty codziennego szaleństwa przybierały spektakularne formy.
Scorsese przewidział tę postać już dawno – taksówkarz z fiksacją polityczno-militarystyczną.
Przygotujmy się jednak na więcej: zaparzmy herbatkę, nastawmy odbiorniki, zasiądźmy wygodnie fotelach – już niebawem strzelanina w szkole!
Tymczasem wniosek z „wydarzeń łódzkich” płynie tylko jeden: broń palna stała się wreszcie na tyle dostępna, by akty codziennego szaleństwa przybierały spektakularne formy.
Scorsese przewidział tę postać już dawno – taksówkarz z fiksacją polityczno-militarystyczną.
Przygotujmy się jednak na więcej: zaparzmy herbatkę, nastawmy odbiorniki, zasiądźmy wygodnie fotelach – już niebawem strzelanina w szkole!
czwartek, 21 października 2010
Nieme kino
Przemawiać znaczy mówić niesłuchając.
Do przemawiania najlepiej nadaje się telewizja, zapewniająca słowom ruch w jednym tylko kierunku.
Od częstego przemawiania każdy, kto pokazuje się w okienku, nabiera przekonania, że ma coś do powiedzenia.
Tylko czy zbotoksowane spikerki, indolentni politycy, plastikowe pogodynki i serialowi aktorzy to naprawdę depozytariusze jakiejkolwiek mądrości?
Aż tęskno za niemym kinem...
Do przemawiania najlepiej nadaje się telewizja, zapewniająca słowom ruch w jednym tylko kierunku.
Od częstego przemawiania każdy, kto pokazuje się w okienku, nabiera przekonania, że ma coś do powiedzenia.
Tylko czy zbotoksowane spikerki, indolentni politycy, plastikowe pogodynki i serialowi aktorzy to naprawdę depozytariusze jakiejkolwiek mądrości?
Aż tęskno za niemym kinem...
środa, 20 października 2010
Inkwizytor pilnie poszukiwany
Z układem jak z diabłem – jego największym sukcesem było wmówienie tzw. opinii publicznej, że nie istnieje.
wtorek, 19 października 2010
Półprzezroczystość
Pan prezydent Półprzezroczysty został wymyślony po to, by unaocznić narodowi zbędność piastowanego przezeń urzędu.
Już za rok, po kolejnych zwycięskich wyborach premier Skalin zapyta: „Rodacy po co nam ta wąsata skamielina, po co nam ten Bronkozaur? Czyż nie wystarczy, że u steru ja?”
Oczywiście że wystarczy. Natomiast w pałacu pod żyrandolem można umieścić woskową figurę poprzedniego lokatora. Prawdopodobnie i tak bardziej dynamiczną niż obecna tzw. głowa państwa.
Już za rok, po kolejnych zwycięskich wyborach premier Skalin zapyta: „Rodacy po co nam ta wąsata skamielina, po co nam ten Bronkozaur? Czyż nie wystarczy, że u steru ja?”
Oczywiście że wystarczy. Natomiast w pałacu pod żyrandolem można umieścić woskową figurę poprzedniego lokatora. Prawdopodobnie i tak bardziej dynamiczną niż obecna tzw. głowa państwa.
poniedziałek, 18 października 2010
Stołówka
Kiedy było ich niewielu, grzecznie przysiadali przy stolikach, trwożnie rozglądając się po sali, która wydawała się tak przepastna.
Przybywało ich stopniowo. Niektórzy zajmowali barowe stołki, inni rozsiadali się w fotelach, ale większość zawsze kłębiła się przy podłodze, wyjadając ze szpar każdy okruch.
Wszyscy żarłoczni, pchani naprzód niepohamowaną łapczywością, gotowi pobić kelnera, zgwałcić kucharkę i pożreć stoły całe wraz z obrusami. Oraz sąsiada.
Dziś tłuściochy, jeden obok drugiego, stoją upakowani jak sardynki, wciąż jednak dopominając się gromkim głosem: więcej, więcej! Nic dziwnego, że podłoga trzeszczy, a ściany starej stołówki pękają w szwach.
Być może już czas podziękować niektórym klientom i zacząć ich grupowo wypraszać?
Przybywało ich stopniowo. Niektórzy zajmowali barowe stołki, inni rozsiadali się w fotelach, ale większość zawsze kłębiła się przy podłodze, wyjadając ze szpar każdy okruch.
Wszyscy żarłoczni, pchani naprzód niepohamowaną łapczywością, gotowi pobić kelnera, zgwałcić kucharkę i pożreć stoły całe wraz z obrusami. Oraz sąsiada.
Dziś tłuściochy, jeden obok drugiego, stoją upakowani jak sardynki, wciąż jednak dopominając się gromkim głosem: więcej, więcej! Nic dziwnego, że podłoga trzeszczy, a ściany starej stołówki pękają w szwach.
Być może już czas podziękować niektórym klientom i zacząć ich grupowo wypraszać?
niedziela, 17 października 2010
Bezlitosna Maszyna
Alberto „Bezlitosna Maszyna” Contador na dopingu? Wolne żarty!
Chrzczona woda, preparowane mięso – świat kolarza pełen jest niebezpieczeństw. Poza tym każdemu może się zdarzyć niewinna przetoka, każdy może przypadkowo zrobić sobie niewłaściwy zastrzyk. Dziesięć razy po dwa razy dziennie.
Co się zaś tyczy sławetnych kawałków plastiku we krwi – cóż, w swej żarłoczności Alberto mógł przecież połknąć wraz z bułeczką czy też innym bananem kawałek reklamówki. Zresztą pani Elektroda ma w ciele całe kilogramy plastiku i nikt rozsądny nie oskarża jej o doping.
Nie, „Bezlitosnej Maszynie” nie należy się pogarda, a jedynie bezgraniczny podziw. Na deszczu i wietrze, w palącym upale, kilkaset dni w roku, przez kilkadziesiąt tysięcy kilometrów i olbrzymie przewyższenia, z karkołomną prędkością, przy rozsadzającym serce tętnie Alberto gnębi pedały w pościgu za czymś tak nietwarzowym jak obcisła żółta koszulka!
Ilu z nas gotowych jest na takie poświęcenie? Ilu z nas dla zwycięstwa połknie reklamówkę pełną eksperymentalnych medykamentów?
Chrzczona woda, preparowane mięso – świat kolarza pełen jest niebezpieczeństw. Poza tym każdemu może się zdarzyć niewinna przetoka, każdy może przypadkowo zrobić sobie niewłaściwy zastrzyk. Dziesięć razy po dwa razy dziennie.
Co się zaś tyczy sławetnych kawałków plastiku we krwi – cóż, w swej żarłoczności Alberto mógł przecież połknąć wraz z bułeczką czy też innym bananem kawałek reklamówki. Zresztą pani Elektroda ma w ciele całe kilogramy plastiku i nikt rozsądny nie oskarża jej o doping.
Nie, „Bezlitosnej Maszynie” nie należy się pogarda, a jedynie bezgraniczny podziw. Na deszczu i wietrze, w palącym upale, kilkaset dni w roku, przez kilkadziesiąt tysięcy kilometrów i olbrzymie przewyższenia, z karkołomną prędkością, przy rozsadzającym serce tętnie Alberto gnębi pedały w pościgu za czymś tak nietwarzowym jak obcisła żółta koszulka!
Ilu z nas gotowych jest na takie poświęcenie? Ilu z nas dla zwycięstwa połknie reklamówkę pełną eksperymentalnych medykamentów?
sobota, 16 października 2010
Zerowładza
Dziennikarze, nieboraki, chodzą mocno podenerwowani. Oto ktoś śmie kwestionować ich czwartą władzę. Czwartą, czyli opartą na braku ograniczeń i samych przywilejach.
Egzekutywa śpiewa, jak zagra jej legislacja, sądownictwo stoi na straży praw mu narzuconych i tylko nasi milusińscy z telewizora dzielą i rządzą wedle uznania.
Trójpodział władzy to Hydra, której głowy wzajemnie trzymają się w szachu. Czasami potwór próbuje dosięgnąć również swego czwartego, najbardziej rozwydrzonego łba. Wtedy nagle podnosi się rwetes: zagrożona jest bowiem wolność i takie tam...
Wolność i takie tam, czy też może interesy i wpływy pewnej bezkarnej na co dzień grupy możnowładców?
Egzekutywa śpiewa, jak zagra jej legislacja, sądownictwo stoi na straży praw mu narzuconych i tylko nasi milusińscy z telewizora dzielą i rządzą wedle uznania.
Trójpodział władzy to Hydra, której głowy wzajemnie trzymają się w szachu. Czasami potwór próbuje dosięgnąć również swego czwartego, najbardziej rozwydrzonego łba. Wtedy nagle podnosi się rwetes: zagrożona jest bowiem wolność i takie tam...
Wolność i takie tam, czy też może interesy i wpływy pewnej bezkarnej na co dzień grupy możnowładców?
piątek, 15 października 2010
Wykopalisko
Zła wiadomość: chilijscy górnicy już na powierzchni.
Dla nas oznacza to tyle, że kiedyś również pan Prezes – wraz z całym swym państwem podziemnym – w blasku pochodni wypełznie z otchłani.
Dla nas oznacza to tyle, że kiedyś również pan Prezes – wraz z całym swym państwem podziemnym – w blasku pochodni wypełznie z otchłani.
czwartek, 14 października 2010
Czarny punkt
Czarne nagłówki, czarne kostiumy spikerek czytających wiadomości. Żałoba.
Faktycznie, trzeba płakać nad głupotą, lekkomyślnością i brawurą. Oto narodowa specjalność: upchnąć ich tam z tyłu, ilu wlezie, a potem wyprzedzać, w gęstej mgle, na trzeciego.
W tym kraju należało by zdelegalizować nie jakieś tam niewinne dopalacze, a samochody!
Faktycznie, trzeba płakać nad głupotą, lekkomyślnością i brawurą. Oto narodowa specjalność: upchnąć ich tam z tyłu, ilu wlezie, a potem wyprzedzać, w gęstej mgle, na trzeciego.
W tym kraju należało by zdelegalizować nie jakieś tam niewinne dopalacze, a samochody!
środa, 13 października 2010
Globalne wnyki
Wiedza to zbędny balast, wiadomo. Wszystko można znaleźć w sieci. Włącznie z instrukcją, jak żyć.
Dopiero kiedy zbraknie prądu, wszyscy zginiemy potykając się o niezawiązane sznurówki...
Dopiero kiedy zbraknie prądu, wszyscy zginiemy potykając się o niezawiązane sznurówki...
wtorek, 12 października 2010
Prosiaczki
Gdyby nie zdawały sobie sprawy z własnej śmiertelności, świat byłby lepszym miejscem.
A tak wszystkie znerwicowane prosiaczki, żeby zdążyć przed wyznaczonym im czasem, przepychają się w stronę korytka, torując sobie drogę łokciami.
A tak wszystkie znerwicowane prosiaczki, żeby zdążyć przed wyznaczonym im czasem, przepychają się w stronę korytka, torując sobie drogę łokciami.
poniedziałek, 11 października 2010
Samozatrudnienie
Dopiero praca dla rządu to prawdziwe samozatrudnienie. W końcu pensję pobiera się z zapłaconych wcześniej przez siebie podatków.
niedziela, 10 października 2010
Prezydent
Źle się czuł na świeczniku, pod żyrandolem. Zwyciężyło jednak poczucie obowiązku. Dla niego Polska faktycznie była najważniejsza. Choć służyć jej potrafił raczej nieudolnie.
sobota, 9 października 2010
Jesień
Życie składa się z wielu chwil smutnych, jednej smutniejszej oraz jednej najsmutniejszej:
Najpierw dociera do ciebie abstrakcja własnej śmiertelności, a dopiero z czasem, wiele lat później, najtragiczniejszy z konkretów: że nigdy już nie będziesz młody.
Najpierw dociera do ciebie abstrakcja własnej śmiertelności, a dopiero z czasem, wiele lat później, najtragiczniejszy z konkretów: że nigdy już nie będziesz młody.
piątek, 8 października 2010
Nobel
Kryptocytat:
Nareszcie! Jeszcze rok, dwa i nie byłbym w stanie tej nagrody wydać.Mario Vargas Llosa
czwartek, 7 października 2010
Starzec, który krzyczał wilk
Wzmacniana i nagłaśniana przez media paranoja pewnego prezesa ma niestety swoje drugie dno. Jeszcze mroczniejsze niż to pierwsze.
Odzierając słowa z ich pierwotnych znaczeń oraz nadużywając środka stylistycznego, jakim jest hiperbola, prezes skutecznie znieczulił wierny naród swych przeciwników.
Nawet jeśli rządy w Polsce obejmie kalabryjska mafia, czy też sto dywizji pancernych ruszy znad Wołgi i Donu w stronę naszej wschodniej granicy, trzy czwarte Polaków i tak w to nie uwierzy.
Przecież zarówno „układ” jak i „rosyjski neoimperializm” to jedynie bajka o żelaznym wilku w ustach podstarzałego chłopca, który od dwudziestu lat nieustannie właśnie "wilk!" krzyczy.
Odzierając słowa z ich pierwotnych znaczeń oraz nadużywając środka stylistycznego, jakim jest hiperbola, prezes skutecznie znieczulił wierny naród swych przeciwników.
Nawet jeśli rządy w Polsce obejmie kalabryjska mafia, czy też sto dywizji pancernych ruszy znad Wołgi i Donu w stronę naszej wschodniej granicy, trzy czwarte Polaków i tak w to nie uwierzy.
Przecież zarówno „układ” jak i „rosyjski neoimperializm” to jedynie bajka o żelaznym wilku w ustach podstarzałego chłopca, który od dwudziestu lat nieustannie właśnie "wilk!" krzyczy.
środa, 6 października 2010
Fabryka żon i wdów
Odkąd w mieście stanęły błyszczące centra handlowe, ludzie przestali bać się śmierci, a, co za tym idzie, odwrócili od dawniejszych religii.
Dlatego popularne ostatnio w postępowych kręgach pohukiwanie na kościół nie jest wcale dowodem na heroiczność cnót. Wręcz przeciwnie – to powód do wstydu. Jak kopanie leżącego, któremu wciąż wydaje się, że stoi.
Niebawem liczba biskupów przewyższy liczbę szeregowych prezbiterów, zabraknie ministrantów do deprawacji, a tzw. majątek stanie się nieznośnym ciężarem – ani go sprzedać, ani dogrzać.
Kościół już dziś to jedynie fabryka żon i wdów. Wkrótce także te usługi (śluby & pogrzeby) zostaną zagospodarowane przez bardziej wydajne rynkowo instytucje. Nazwy krążą już w użyciu: Złote Tarasy i Arkadia.
Dlatego popularne ostatnio w postępowych kręgach pohukiwanie na kościół nie jest wcale dowodem na heroiczność cnót. Wręcz przeciwnie – to powód do wstydu. Jak kopanie leżącego, któremu wciąż wydaje się, że stoi.
Niebawem liczba biskupów przewyższy liczbę szeregowych prezbiterów, zabraknie ministrantów do deprawacji, a tzw. majątek stanie się nieznośnym ciężarem – ani go sprzedać, ani dogrzać.
Kościół już dziś to jedynie fabryka żon i wdów. Wkrótce także te usługi (śluby & pogrzeby) zostaną zagospodarowane przez bardziej wydajne rynkowo instytucje. Nazwy krążą już w użyciu: Złote Tarasy i Arkadia.
wtorek, 5 października 2010
Dopał i odpał
Premier Skalin znów błysnął przed narodem swym kamiennym obliczem. Ma to oczywisty związek ze zdradą jego ulubionego pseudo-Stańczyka, pretekstem jest jednak co innego - tzw. wojna z dopalaczami.
Panie Skalin, albo albo:
Albo proszę zdelegalizować również wszystkie bufety, bary i sklepy monopolowe – wszak wypadków, zatruć i zgonów po alkoholu jest sto razy więcej niż po innych chemicznych wynalazkach...
Albo pozwólcie nam wreszcie brać normalne zdrowe narkotyki – te same, które i pan niegdyś popalał!
Panie Skalin, albo albo:
Albo proszę zdelegalizować również wszystkie bufety, bary i sklepy monopolowe – wszak wypadków, zatruć i zgonów po alkoholu jest sto razy więcej niż po innych chemicznych wynalazkach...
Albo pozwólcie nam wreszcie brać normalne zdrowe narkotyki – te same, które i pan niegdyś popalał!
poniedziałek, 4 października 2010
Ewolucja październikowa
Niestety, kolejny Oktoberfest, święto radości i mądrości, dobiega dziś końca.
Następna okazja, by w wytwornym bawarskim tłumie schlać się piwskiem po cztery dychy za kufel i sikać po nogawkach (tylko czasami po własnych) dopiero za rok.
Czekać jednak warto - to dla chwil takich właśnie małpa wyewoluowała w człowieka!
Następna okazja, by w wytwornym bawarskim tłumie schlać się piwskiem po cztery dychy za kufel i sikać po nogawkach (tylko czasami po własnych) dopiero za rok.
Czekać jednak warto - to dla chwil takich właśnie małpa wyewoluowała w człowieka!
niedziela, 3 października 2010
Lot i nielot
W zeszłym tygodniu miał miejsce bezprecedensowy atak na polską państwowość. Oto nasza chluba i chwała – narodowy przewoźnik lotniczy – została zmuszona do przymusowego lądowania. Na razie tylko jednym samolotem, ale straty są znaczne, więc bardzo możliwe, że cała rzecz skończy się prawdziwym upadkiem, czytaj: bankructwem.
Za zajściem stoi obywatel amerykański, ale naoczni świadkowie rzekomą amerykańskość zamachowca obnażyli bez najmniejszego trudu – facet zaciąga z ruska i nosi pejsy.
Wszystko jest więc jak zawsze jasne. Ponadto potwierdzają się tropy dotyczące innego incydentu lotniczego sprzed kilku miesięcy...
Za zajściem stoi obywatel amerykański, ale naoczni świadkowie rzekomą amerykańskość zamachowca obnażyli bez najmniejszego trudu – facet zaciąga z ruska i nosi pejsy.
Wszystko jest więc jak zawsze jasne. Ponadto potwierdzają się tropy dotyczące innego incydentu lotniczego sprzed kilku miesięcy...
sobota, 2 października 2010
Kretyk
W pewnej gazecie, która lubi pisać o sobie per Gazeta, pracuje krytyk, lubiący myśleć o sobie jako o Krytyku.
Pan ów nie pisze przy tym dla wszystkich, a jedynie dla promila promila czytelników – czyli dla swoich dwóch jajogłowych kolegów z redakcji. Stąd jego niekwestionowana wyższość nad każdym i wszystkim.
Niestety, wciąż doszukując się wysublimowanych głębi, oczekując jedynie europejskich wzruszeń, nasz Krytyk dawno zatracił najprostszą umiejętność – nie potrafi już powiedzieć „fajny film wczoraj widziałem”. Dla niego kino po prostu nigdy nie było przyjemnością.
Taka jest cena, którą przychodzi płacić za nadświadomość...
Pan ów nie pisze przy tym dla wszystkich, a jedynie dla promila promila czytelników – czyli dla swoich dwóch jajogłowych kolegów z redakcji. Stąd jego niekwestionowana wyższość nad każdym i wszystkim.
Niestety, wciąż doszukując się wysublimowanych głębi, oczekując jedynie europejskich wzruszeń, nasz Krytyk dawno zatracił najprostszą umiejętność – nie potrafi już powiedzieć „fajny film wczoraj widziałem”. Dla niego kino po prostu nigdy nie było przyjemnością.
Taka jest cena, którą przychodzi płacić za nadświadomość...
piątek, 1 października 2010
Nie matura lecz chęć szczera...
Początek roku akademickiego. Jak kraj długi i szeroki tylu mądrych akademików, ponad połowa społeczeństwa niemalże, a rządzi dalej głupota...
Subskrybuj:
Posty (Atom)