Wolność – w szczególności wolność słowa – jest przereklamowana. Skoro zaś cenzura ledwo zipie, dobrze, że za sprawę biorą się przynajmniej sądy. Lepiej wystawiać rachunek z dołu, niż nie żądać go wcale.
Weźmy taką panią Robaczewską, tę Co Da. Wyświęcona przez telewizor oraz prasę kolorową na autorytet, pani owa zapragnęła pogłębić swój przekaz i zająć się już nie tylko różem, ale i religią.
Sama niepokalana myślą, postanowiła powtórzyć na wysokonakładowych łamach to, co do głowy kładzie jej narzeczony, niejaki Nogal. Wyszło jakoś tak bez sensu: ot, mętna pseudofilozofia przepuszczona przez sito, którego nie uszczelni i kubeł silikonu.
Popsatanistyczne popłuczyny nie są oczywiście groźne. Są tylko głupie. Ale właśnie za głupotę powinno się karać w pierwszej kolejności. Zanim się rozpleni.
Dlatego niech pani Co Da płaci teraz przynajmniej tyle, ile biedak, który śmiał niedawno nazwać ją blacharą. Może przy okazji zrozumie, że strzelać szybko, nie znaczy celnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz