Doktor Hans jest kulawy i ma wiecznie skwaszoną minę, ale kochają go wszyscy Polacy, społeczeństwo hipochondryków. Rozumieją i doceniają nawet jego arogancję. Wiadomo, fachowiec, szczególnie taki – lekarz wszech specjalności, musi być nieznośnym bucem i tyranem. Każdy w końcu nieco by zgorzkniał, zmagając się na co dzień z tym cholernym enefzetem, dyrektorką biurokratką oraz wicepremierem, straszącym kamaszami i hasłem: „Pokaż lekarzu, co masz w garażu!”
Publika telewizyjna nie zaakceptuje tylko jednego – uśmiechniętego doktora Hansa. Tacy lekarze nie istnieją. Tymczasem biedak wcielający się w rolę, odkąd przestał być biedakiem, ma coraz większe problemy z udawaniem mizantropii...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz