Zarówno komentatorzy sportowi jak i polityczni przejawiają niepohamowaną skłonność do formułowania daleko idących wniosków i uogólnień.
Tymczasem z faktu iż jedni wygrali, a drudzy polegli często nic nie wynika.
We współczesnej piłce różnica sprowadza się do przypadku, niuansu, detalu, do pojedynczego gola, do mitycznej „dyspozycji dnia” wreszcie; w polityce zaś do kilku punktów procentowych, które równie dobrze mogą mieć związek z pogodą w dniu głosowania.
Czy suchy wynik może więc oznaczać, że jedni są lepsi od drugich, albo że naród mądrze wybrał? Może, ale tylko pod pewnym warunkiem – wygrywa Hiszpania, pan Ropuch zaś pozostaje prezesem, a nie prezydentem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz