Rodacy, widzowie miejcie się na baczności! Na ekrany wypełzł – śliski jak rzadko – nowy zbawca tak zwanej lewicy, niejaki Grzegorz z Wazeliny.
Żaden otwór ciała, najwęższa nawet szczelina nie jest bezpieczna. Uroczy pan Grzegorz najpierw się obliże, a potem chętnie da nurka. I jest to niestety jedyna jego właściwość.
Jeśli podobne okaże się być całe pokolenie tak zwanych post-polityków, prędko zatęsknimy za kimkolwiek chropowatym. Z łezką w oku wspomnimy czasy, gdy w modzie były charaktery, a niekiedy nawet poglądy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz