Dopóki większość jest syta, nikt nie rzuci realnego wyzwania dyktaturze. Dopiero głód potrafi skłonić masy do nieposłuszeństwa, buntu, rewolucji. Dlatego też miłosiernie panująca nam tyrania równości jest tak stabilna – dzięki niewidzialnej ręce rynku wyjątkowo wielu jest wyjątkowo zadowolonych.
Choć tak naprawdę rynek ma z tym niewiele wspólnego. Konsumenci chcą taniej, producenci drożej, tymczasem – wbrew zasadzie równowagi popytu i podaży – racja jest zawsze po stronie tych pierwszych. Drudzy zaś od dawna siedzą w chińskich obozach pracy i nie mają nic do powiedzenia.
Każde bogactwo, podobnie jak każde imperium, ufundowane jest na niewolnictwie. Tak było w starożytnym Egipcie i Rzymie, w ateńskiej tzw. demokracji, w feudalnej Europie, w czasach Pierwszej Rzeczpospolitej, w Ameryce ojców założycieli, w sowieckiej Rosji.
Łudzimy się, że obecny dobrobyt jest wynikiem postępu technologicznego. Ale jak to możliwe, że w krajach Zachodu wszyscy konsumują więcej niż wytwarzają?
Wyeksportowaliśmy nasze niewolnictwo. Dlatego nie powinniśmy zbyt głośno upominać się o prawa człowieka w Chinach. Sen z powiek powinien spędzać nam raczej kolejny Tian'anmen. Tym razem udany...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz