Pan premier zasłużył sobie na nowy przydomek. Niewzruszony, niezłomny, o obliczu twardym twardością pozostawiającą rysy na wymierzonych weń obiektywach. Po prostu Skalin.
Moment zaiste historyczny, mały czekista-judoka wypadł przy naszym Skalinie niczym niegroźny ratlerek. W jednej chwili Polska odzyskała honor i należną jej mocarstwową pozycję. Już nikt nie będzie śmiał się z nas śmiać. Wszyscy zaraz ustawią się w kolejce do przeprosin i uznania swych win.
Tylko na co to komu potrzebne? Sami jakoś nieczęsto przepraszamy za getto ławkowe, Berezę Kartuską, Zaolzie, Jedwabne, inwazję na Czechosłowację '68... Jeszcze rzadziej żałujemy. W końcu niegodziwości owych dopuścili się zupełnie inni niż my Polacy. Dawno i nieprawda. Nie ma o czym gadać.
Dość kompleksów i martyrologii, wystarczy tego Katynia. Nacieszyliśmy się wiktorią Skalina. Teraz przyszłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz