Radykalna ekologia, gdyby nie jej namolność i inwazyjność, byłaby jedynie śmieszna. Nie ma o co się tak pienić – w końcu każdy gatunek oddziałuje na swój ekosystem, a gdy skala tego oddziaływania staje się dla ekosystemu groźna, ten zaczyna się bronić. Prędko znajdując sposób, by powściągnąć krnąbrną populację. Najczęściej przez jej drastyczne zredukowanie... Nie musimy więc martwić się o przyrodę, sama o siebie zadba.
Jest jednak pewien proceder, który musi bulwersować. Głównie dlatego, że uderzając w przyrodę, stanowi jednocześnie obrazę ludzkiej inteligencji. Mowa o wycinaniu szpalerów przydrożnych drzew ze względu na bezpieczeństwo wypadających z trasy. Dzięki temu przezornemu posunięciu można rzekomo ocalić rzesze pijanych i/lub ścigających się ze zdrowym rozsądkiem rajdowców. Tak naprawdę zaś można na lewo zarobić na drewnie.
Z radykalnie ekologicznych pozycji postuluję więc zamiast drzew ścinać kierowców, którzy nie potrafią trafić w drogę pomiędzy nimi. Oraz lokalne władze tak bardzo troszczące się o nieudaczników za kółkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz