Skarżą się, że zakaz kopcenia w miejscach publicznych ogranicza ich wolność. Tłumaczą, że zdrowych nikt nie zmusza do łażenia w zasmrodzone miejsca...
Wedle tej filozofii pijani kierowcy - stanowiący podobne zagrożenie dla życia i zdrowia postronnych - powinni zasugerować swoim ofiarom pozostanie w domach. Przecież nikt trzeźwym nie każe pchać się pod koła...
Jest jeszcze kompromis – część knajp i szpitali dla palaczy, część ulic i autostrad dla pijaków. W ten sposób wilk pozostanie syty, a owca cała...
Chociaż nie, na to również nie możemy się zgodzić – wszak to też ograniczenie wolności naszych kochanych morderców!
Skarżą, się, że brak całkowitego zakazu kopcenia w miejscach publicznych skazuje ich na lęk przed nieopatrznym wkroczeniem w wyznaczoną strefe śmierci i tym samym połknięciem subtancji, nazwanej, czarno na białym, na wiele sposobów. Tłumaczą, że chorych należy odseparować od reszty społeczeństwa...
OdpowiedzUsuńWedle tej filozofii miejscy biegacze - uplasowani wysoko w strukturze zdrowych - powinni zasugerować kierowcą usunięcie się z drogi. Przecierz nikt nie każe im przemieszczać się w pozycji siedzącej.
Jest jeszcze kompromis - część północna kraju dla biegaczy, część południowa dla joginów. W ten sposób znajdzie się miejsce dla duszy i dal ciała...
Chociaż nie, wszak nalęży koniecznie jeszcze usytułować wolontariuszy!
Istnieje subtelna różnica pomiędzy zakazem czynienia zła, a nakazem czynienia dobra.
OdpowiedzUsuńSamochodami zaś zajmiemy się w swoim czasie, Drogi Anonimie...
Ja bym powiedział, że w przypadku zła tak nieoczywistego, nie jest to różnica lecz suma. Sam zakaz (wykluczając zakazy prawie bezsporne), stwarza niewolnika bezużytecznego, dopiero nakaz przynosi zaplanowane korzyści. Nie łudźmy się. To nie palenie zabija, lecz schizofrenia współczesnej wolności. Wyrafinowany kapitalizm w konkubinacie z pozorną demokracją. Zakaz plus nakaz w końcu zawsze wyzwalał rewolucję. Prawdziwe czynniki tkwią głęboko w świadomości. Tam raczej trzeba by szukać sposobów na umiarkowane podporządkowanie się naturze
OdpowiedzUsuńNie ma zakazów bezspornych (casus Polańskiego). Dlatego się spieramy.
OdpowiedzUsuńChciałbym czasem wpaść posłuchać koncertu kumpla w knajpie i się nie udusić. Nie udaje się. Brak zakazu stwarza więc niewolnika bezużytecznego ze mnie.
Czyli ktoś zawsze musi ustąpić.
A rewolucje wyzwala nie nakaz czy zakaz, a brak chleba.