Zupełnie niechcący hrabia-faworyt palnął coś sensownego: nie wszyscy powinni mieć dzieci. Stadko dziennikareczek zadrżało z oburzenia.
Tak się niestety składa, że najczęściej i najwięcej płodzą ci, którzy powinni zająć się akurat czymś zupełnie innym. Weźmy sympatyczne małżeństwo, które nadmiarowe potomstwo dla wygody przechowywało w beczkach.
Na drugim biegunie – ludzie dysponujący najlepszym materiałem genetycznym oraz potencjałem moralnym pozostają bezdzietni. Przykład koronny: Karol Wojtyła.
Bezpłodność to być może jedynie mechanizm, za pomocą którego natura probuje bronić się przed nadmiernym rozrostem populacji gatunku zwanego na wyrost sapiens. Owszem, potrafimy ją oszukać. Ale czy nie lepiej spróbować wsłuchać się w tę niezbyt subtelną aluzję?
Aluzję, która nie jest żadnym przejęzyczeniem i nie zostanie odszczekana pośród błysku fleszy. W końcu nie wszyscy mogą być tak ugodowi i fotomedialni jak hrabia-faworyt...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz