Nie oszukujmy się – na starość utrzymywać nas będą dzieci. Nasze lub cudze. Tak wygląda prawda o tak zwanym systemie emerytalnym. Ów system to klasyczna piramida finansowa – trwa, dopóki liczba wchodzących do gry rośnie wykładniczo. Kluczem do spokojnej starości jest więc przyrost naturalny.
Do rodzenia dzieci potrzebne są matki. Tymczasem w świecie rozwiniętym kobieta dawno już zajęła się innymi sprawami, w czym przyświeca jej idea parytetu. Właściwie można sformułować prostą zależność: im bardziej postępowe społeczeństwo, tym mniej narodzin. (Niech nie myli nas przy tym wysoki wskaźnik urodzin w kolebce postępu. Matka-Francuzka to nie emancypantka. To mnoży się Islam.)
Wybór zdaje się prosty: równouprawnienie albo emerytura. Z ciężkim sercem wybieram to pierwsze. Inaczej kolejne, coraz liczniejsze pokolenia płatników ZUS do reszty zadepczą naszą piękną planetę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz